


Image licensed by Ingram Image
W środę Bundesbank oficjalnie ogłosił, że do końca 2020 roku połowę swych rezerw złota chce trzymać w skarbcu we Frankfucie nad Menem, zabierając metal z Paryża i Nowego Jorku. Przeniesione zostanie łącznie 674 tony złota, wartego przy obecnym kursie ponad 27 mld euro. 300 ton ma zostać przeniesionych jeszcze do końca 2013 roku.
łdzٴ z eksportu wraca do domu
Niemieckie rezerwy złota wynoszą 3.391,3 ton. Więcej kruszcu ma tylko rząd Stanów Zjednoczonych: w Forcie Knox i w nowojorskim skarbcu Rezerwy Federalnej powinno się znajdować 8.133,5 ton złotego kruszcu. Wbrew potocznym opiniom niemieckie rezerwy złota nie są łupem nazistów i nie pochodzą z II wojny światowej. Republika Federalna Niemiec swoje zasoby kruszcu zbudowała od zera w latach 50. i 60. XX wieku i były one wynikiem nadwyżki handlowej kraju.
W okresie zimnej wojny Niemcy bali się trzymać złota w zasięgu sowieckich czołgów. Widmo inwazji ZSRR skłoniło ich do zdeponowania błyszczącego metalu w bardziej bezpiecznym miejscu – najlepiej po drugiej stronie Atlantyku. W nowojorskim skarbcu oddziału Rezerwy Federalnej do dziś znajduje się 45% niemieckiego złota.
Twardy metal buduje zaufanie
W oficjalnym komunikacje Bundesbanku można przeczytać, iż rezerwy złota mają na celu „budowanie zaufania i wiary w kraju”. Wnioskuję stąd, iż zdaniem władz Bundesbanku obecnie Niemcom brakuje wiary w pieniądz, którym się posługują.
Ale przecież po co komu złoto – ten „barbarzyński relikt” przeszłości – skoro mamy euro, stabilny sektor bankowy i wspaniały Europejski Bank Centralny kierowany przez nieomylnego Mario Draghiego? Dlaczego Niemcy – których akurat o pochopność i spontaniczność trudno posądzać – „nagle” zdecydowali się zabrać swoje złoto z Paryża i Nowego Jorku, aby schować je do własnego skarbca? I dlaczego robią to z takim rozgłosem, nagłaśniając sprawę poprzez zapewne kontrolowany przeciek do mediów?
łdzٴ, politycy i papierowe kwitki
Na styku władzy i złota zawsze można spodziewać się drugiego, a nawet trzeciego dna. Pierwszym, najbardziej narzucającym się motywem repatriacji niemieckiego złota jest utrata zaufania do Wuja Sama. Ostatni niezależny audyt amerykańskich rezerw złota miał miejsce 60 lat temu, co zrodziło wątpliwości, czy Rezerwa Federalna na pewno posiada przeszło 8 tys. ton kruszcu. Istnieją bowiem uzasadnione wątpliwości, czy amerykańskie złoto nie zostało w międzyczasie wyleasingowane lub podmienione na wolframowe fałszywki.
![]() | » Bundesbank potwierdza - niemieckie złoto wraca do kraju |
Po drugie, Rezerwa Federalna drukując dolary w niespotykanym wcześniej tempie daje jasny sygnał, że siła nabywcza amerykańskiego pieniądza zajmuje bardzo odległe miejsce na liście priorytetów. Państwo, które samo nie dba o wartość własnego środka płatniczego, raczej nie jest wiarygodnym depozytariuszem cudzego złota. To trochę tak, jakby na straży kurnika postawić lisa.
Złota polisa na wypadek euro-rozłamu
Niemcy są największą gospodarką Europy, największym wierzycielem przekredytowanych PIGS i główną ostoją wiarygodności strefy euro. Czyli waluty, która została stworzona na obraz i podobieństwo mocnej jak stal powojennej Deutsche Marki. Tyle że euro ma już niewiele wspólnego z dawną marką, a sam EBC zamiast stać na straży wartości pieniądza stał się pożyczkodawcą ostatniej szansy dla niewypłacalnych państw i banków eurolandu.
Niemcy w XX wieku dwukrotnie zostali zrujnowani przez hiperinflację i jakoś dziwnym trafem nie podzielają wiary w zbawczą moc zmasowanego dodruku pieniądza. To czyni z nich outsidera polityki EBC. Zapobiegliwi Niemcy mogli więc rozpocząć przygotowanie planu awaryjnego na wypadek, gdyby nie udało się narzucić niemieckiej dyscypliny budżetowej reszcie Europy.
Jednym z rozważanych scenariuszy mogłoby być opuszczenie strefy euro i powrót do marki. A wtedy ogromne i znajdujące się pod własną kontrolą rezerwy złota byłyby silnym atutem. To też tłumaczyłoby rozgłos, z jakim Bundesbank ogłosił plany sprowadzenia kruszcu do Frankfurtu. W tym ujęciu byłoby to nie tylko zagranie poprawiające samopoczucie Niemców, ale też zawoalowany środek nacisku na europejskich partnerów, w tym przede wszystkim na Paryż, z którego Bundesbank zabierze 373 tony złota.
Po decyzji Niemiec jedno wydaje się przesądzone: złoto wraca do gry jako podstawowa waluta rezerwowa świata. Już nawet bankierzy centralni przestali udawać, że żółty metal jest przeżytkiem i że kreowany bez ograniczeń wirtualny pieniądz jest w stanie go zastąpić. A Bundesbank gromadząc rezerwy złota pod własną kontrolą robi to, co do niego należy: usiłuje chronić oszczędności i poziom życia swoich obywateli przed widmem hiperinflacji. Bo tym zapewne skończy się obecny kryzys nadmiernego zadłużenia.
Krzysztof Kolany
Główny analityk Dz