Program unijnych środków na obronność nie może faworyzować największych koncernów - powiedział wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz na konferencji Defence24 Days. Naszym zadaniem jest współpraca w zakresie wspólnych zakupów, także polskich produktów - dodał.


Kosiniak-Kamysz we wtorek podczas konferencji Defence24 Days wziął udział, wraz z minister obrony Litwy Dovile Szakaliene i ministrem obrony Chorwacji Ivanem Anusziciem, w panelu poświęconym nowym fundamentom systemu obronnego.
Podczas debaty szef MON podkreślił, że „dobrze, iż Europa się obudziła”. „Czekaliśmy na to wiele lat, brakowało takiego problemu - wszystkie poprzednie w ogóle nie oddawały idei wspólnego bezpieczeństwa. Półtora miliarda euro rocznie na przemysł zbrojeniowy czy inwestycje, to w skali Europy żadne pieniądze” - zauważył.
„Ale to musi być dla wszystkich państw europejskich. Nie może faworyzować w żaden sposób jednego czy drugiego koncernu” - zaznaczył. „Zadaniem dla nas jest stworzenie współpracy między państwami; myślę, że to będzie największe wyzwanie” - mówił Kosiniak-Kamysz.
Jak wskazał, chodzi m.in. o tworzenie międzynarodowych konsorcjów, wspólnie kupujących sprzęt wojskowy. „Będziemy chcieli szukać partnerów do wspólnych zakupów” - zapowiedział, podkreślając jednocześnie, że tego typu inicjatywy będą w przyszłości miały priorytet w unijnym finansowaniu.
Wśród potencjalnych produktów, które Polska mogłaby kupować wraz z innymi partnerami, Kosiniak-Kamysz wskazał m.in. na polski bojowy wóz piechoty Borsuk. „Tylko zdolności do jego produkcji muszą być większe i tempo tej produkcji musi być na wyższym poziomie” - zaznaczył.
Jak mówił, obecnie trwają negocjacje ws. kształtu unijnego instrumentu dofinansowania obronności. „Zgłaszamy swoje uwagi; chcemy oczywiście premiować te produkty, które są wytwarzane w Europie, w Polsce, ale też budować spółki joint venture dla pozyskania unijnych środków. To musi być jak najbardziej elastyczny mechanizm” - podkreślił szef MON.
Zapowiedział też, że rząd, korzystając z unijnych funduszy, zamierza też wesprzeć Bank Gospodarstwa Krajowego - odpowiedzialny m.in. za Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych - kwotą 26 mld na rzecz szczególnie obrony cywilnej, a także inwestycji w prywatne i państwowe firmy w celu tworzenia nowych linii produkcyjnych”.
„Nie będzie bezpieczniej Europy bez inwestycji w bezpieczeństwo. Musimy korzystać ze wspólnych zakupów. Nigdy nie było nam z tym łatwo. Widzę dużą nadzieję w połączeniu państw skandynawskich z wschodnią flanką NATO” - dodał Kosiniak-Kamysz.
„Europa pokazała potencjał do ewolucji, implementacji rozwiązań podczas pandemii Covid. Teraz podczas trzeciego roku wojny na Ukrainie na pełną skalę nadal mówimy o stworzeniu jakiegoś rozwiązania. To moim zdaniem jest alarmujące. Jest niebezpieczne” - mówił z kolei minister obrony Litwy.
Jak podkreślała, wiele zależy od sytuacji na Ukrainie i możliwych uzgodnień międzynarodowych, które w najgorszym scenariuszu mogłyby np. przewidywać zniesienie części sankcji z Rosji.
W tej sytuacji - oceniła Szakaliene - Europa będzie miała jedynie 2-3 lata na gwałtowne rozwinięcie swoich mocy produkcyjnych. Dlatego - jak mówiła - unijne instrumenty muszą zostać wdrożone jak najszybciej, najlepiej do końca tego roku.
Zgodziła się też z Kosiniakiem-Kamyszem co do potrzeby wspólnych, międzynarodowych zakupów sprzętu wojskowego. Jak mówiła, wśród państw europejskich potrzebna jest pewna unifikacja, tak, by siły poszczególnych państw mogły budować jak najgłębszą interoperacyjność oraz np. współpracować w utrzymaniu zakupionego sprzętu.
Z przedmówcami zgodził się również wicepremier, minister obrony Chorwacji Ivan Anuszić. Podkreślał, że państwa Europy Środkowej, w tym Polska i Chorwacja, mają własne przemysły obronne z dużymi potencjałami, które powinny skorzystać na unijnym finansowaniu.
„Chcemy produkować swoje własne systemy, swoje własne uzbrojenie. Mamy w Chorwacji kilka firm, które produkują wyposażenie, którego potrzebuje nasza armii” - zwrócił uwagę minister.(PAP)
mml/ mrr/