We wrześniu cała Polska żyła głośną sprawą wypadku na autostradzie A1, w którym zginęła 3-osobowa rodzina. Śledczy jako sprawcę zdarzenia wskazali Sebastiana M. Ostatecznie ubezpieczyciel zgodził się na wypłatę odszkodowania najbliższym poszkodowanej rodziny.


Ta sprawa była głośna od samego początku. Najpierw za sprawą internautów, którzy niejako "wyręczyli" policję we wskazaniu, że kierowca bmw miał związek z tym wypadkiem. Po internecie krążyły nagrania z kamer samochodowych pokazujących to zdarzenie. To dzięki temu właśnie Sebastian M., który w tym czasie zdążył uciec za granicę, został zidentyfikowany i sprowadzony do Polski.
Jak wynika z ustaleń prokuratury, pędzące ponad 308 km/h auto bmw kierowane przez 32-letniego Sebastiana M. z rozpędem wpadło w tył kii, w której jechała trzyosobowa rodzina. Uderzone auto się zapaliło - rodzice i ich pięcioletni synek zginęli w płomieniach.
Dz
Teraz rodzice Patryka, który zginął z żoną Martyną i małym synkiem Oliwierem, nie dostali odszkodowania z polisy OC Sebastiana M., którego śledczy wskazują jako sprawcę zdarzenia. Dlaczego? Bo "nie można ustalić winy któregokolwiek z uczestników kolizji".
O sprawie poinformował pełnomocnik rodziny, który decyzję Compensy - bo to to towarzystwo ubezpieczało Sebastiana M., określa jako "mało empatyczną i skandaliczną".
Compensa zmienia jednak zdanie
Towarzystwo ubezpieczeniowe Compensa, w którym obowiązkowe ubezpieczenie OC miał wykupione kierowca BMW, wskazywany jako sprawca tragicznego wypadku na A1, zmieniło zdanie i jednak wypłaci odszkodowanie.
Rodzina trzyosobowej rodziny z Myszkowa, która zginęła w tragicznym wypadku na A1, dostanie pieniądze, nietrzeba będzie czekać do końca sprawy w sądzie.
Compensa tłumaczyła wcześniej, że decyzję o odmowie trzeba podjąć, jeżeli "nie można ustalić winy któregokolwiek z uczestników kolizji".
Mecenas Łukasz Kowalski, który złożył wniosek do ubezpieczyciela w imieniu rodziców kierowcy, załączył dokumenty z akt postępowania przygotowawczego - w takim zakresie, w jakim mógł to zrobić, aby nie ujawniać szczegółów postępowania. "Przekazałem to, co mogłem ujawnić, co wydawało mi się dla ubezpieczyciela najbardziej istotne, a więc wykluczenie sprawstwa kierowcy samochodu kia" - opowiada mecenas Kowalski w rozmowie z redaktorem TVN24.
Compensa odpowiedziała wówczas, że:
"Trzeba (...) wykazać, jaka była przyczyna wypadku i kto dopuścił się naruszenia bezpieczeństwa. Jeśli z konkretnych okoliczności zdarzenia wynika, iż nie można ustalić winy któregokolwiek z uczestników kolizji, roszczenia zostają oddalone".
"Doniesienia medialne teoretycznie wskazujące winnego nie mogą być dla Towarzystwa przesłanką do uznania roszczenia" - wskazuje biuro prasowe Compensy. I dodaje, że takim wskazaniem jest za to prawomocny wyrok sądu wskazujący sprawcę zdarzenia.
Kowalski zapowiada złożenie odwołania do ubezpieczyciela oraz rozważa złożenie skargi do Rzecznika Finansowego. I dodaje, że towarzystwo, gdyby chciało "wykazać odrobinę dobrej woli", mogłoby uznać zasadność chociaż w części.
Do tragicznego wypadku na autostradzie A1 w Sierosławiu w pow. piotrkowskim doszło po godz. 19 w sobotę, 16 września. W pożarze auta marki KIA zginęli rodzice oraz ich 5-letni syn. Według zgromadzonych dowodów, podejrzany kierował bmw, które poruszało się z prędkością ponad 300 km/h. BMW miało uderzyć w auto rodziny, które następnie wpadło w bariery energochłonne i stanęło w płomieniach.
Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim zarzuciła Sebastianowi M. spowodowanie śmiertelnego wypadku, co zagrożone jest karą do 8 lat więzienia. Pełnomocnik tragicznie zmarłej rodziny złożył do prokuratury wniosek o zmianę kwalifikacji czynu na zagrożone wyższą karą zabójstwo z zamiarem ewentualnym.
Sebastian M. został ujęty w Dubaju, gdzie miał posługiwać się niemieckim paszportem. W jego zatrzymaniu uczestniczyli polscy funkcjonariusze ze specjalnej grupy poszukiwawczej. Mężczyzna był poszukiwany listem gończym i czerwoną notą Interpolu. Czeka na ekstradycję.po rozmowie z policjantami podała, ile mniej więcej mogą wynieść koszty takiej ekstradycji.Jeśli podejrzanego będzie konwojować trzech funkcjonariuszy, to całość może wynieść nawet 40 tys. zł.