Ustawowe uregulowanie norm zatrudnienia pielęgniarek i położnych, które będą niezależne od decyzji dyrektorów szpitali - to główny postulat osób pikietujących we wtorek przed budynkiem MZ. Manifestujący wyrażali też poparcie dla strajkujących pielęgniarek z CZD.


Liczba pielęgniarek z roku na roku spada, chętnych do zawodu brak, za dwa lata będą największe szczyty odejść (pielęgniarek). Kto stanie przy łóżku pacjenta? Kto zagwarantuje 辱ńٷɴ? pytał jeden z organizatorów wtorkowej pikiety pielęgniarz Piotr Kacper Irzyk. Podkreślał, że choć podwyższenie wynagrodzeń pielęgniarek jest ważne, to celem manifestujących jest przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa wykonujących pracę pielęgniarek oraz pacjentów i całego społeczeństwa.
Uczestnicy kilkudziesięcioosobowej pikiety trzymali transparenty m.in. z napisami: Zdrowie prawem nie towarem, Najpierw ludzie, potem zyski, Solidarni z pielęgniarkami. Część osób miała koszulki z napisem Popieram pielęgniarki z CZD. Skandowano: Jesteśmy z wami, Dzisiaj wy, jutro my, Godne płace pielęgniarek oraz Panie ministrze, zapraszamy.
"Aktualny stan zatrudnienia w naszych placówkach absolutnie nie jest wystarczający, aby zapewnić całodobową, profesjonalną i przede wszystkim bezpieczną opiekę naszym pacjentom" - mówiła jedna z pikietujących. Oceniała, że protest w Centrum Zdrowia Dziecka "pokazuje patologię, która od lat toczy się w systemie ochrony zdrowia nie na poziomie jednego szpitala, ale w większości placówek w kraju".
Protestujący wyrażali też obawy związane z przygotowywaną ustawą o podstawowej opiece zdrowotnej. Jedna z protestujących oceniała, że nowa regulacja może doprowadzić do likwidacji samodzielnych praktyk pielęgniarskich. "Nie oddamy swojej samodzielności bez walki, nigdy się nie poddamy" - mówiła.
Pikietujących wspierali członkowie kilku partii i organizacji politycznych, m.in. SLD oraz Partii Razem.
"Musimy w Polsce w końcu zacząć doceniać pracę opiekuńczą. Przez całe lata uznawaliśmy za oczywiste, że prezesom płaci się dziesiątki tysięcy złotych miesięcznie, a pielęgniarka pod koniec miesiąca zastanawia się, z czego ma zapłacić rachunki" - mówił lider Partii Razem Adrian Zandberg. Dodał, że w wyniku polityki prowadzonej zarówno przez PO jak i PiS w Polsce jest za mało pielęgniarek, bo młodzi ludzie nie decydują się, by pracować w tym zawodzie albo wyjeżdżają z Polski do krajów, gdzie praca opiekuńcza jest "godnie opłacana".
Podczas manifestacji zbierano popisy pod petycją do ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła o zapewnienie bezpieczeństwa w opiece nad pacjentem. Tylko odpowiednia do stanu chorych i ich potrzeb liczba pielęgniarek i położnych zagwarantuje opiekę na właściwym i profesjonalnym poziomie - wskazano.
W petycji wpisano też żądanie ustawowego ustalenia minimalnych norm zatrudnienia pielęgniarek i położnych, które będą niezależne od decyzji dyrektorów placówek medycznych. Zaznaczono, że powinny one powstać w toku porozumienia z odpowiednimi organami organizacji pielęgniarskich oraz po przeprowadzeniu konsultacji społecznych.
Konieczne jest niezwłoczne pochylenie się nad stanem, w jakim znajduje się polskie pielęgniarstwo i położnictwo. Dalsze przedłużanie tego stanu nieuchronnie będzie prowadzić do głębokiej zapaści systemu opieki zdrowotnej i negatywnie odbije się na zdrowiu i bezpieczeństwie naszego społeczeństwa - napisano w petycji.
Petycję od Irzyka odebrała dyrektor departamentu pielęgniarek i położnych Beata Cholewka. "Szkoda, że ten wiec bardziej okazał się polityczny niż merytoryczny. Sami przedstawiciele pielęgniarek mogli być tym zaskoczeni" - skomentowała pikietę rzeczniczka resortu zdrowia Milena Kruszewska.
Od 24 maja trwa strajk pielęgniarek w stołecznym Instytucie "Pomnik - Centrum Zdrowia Dziecka". We wtorek po południu rozpoczęła się kolejna tura rozmów między strajkującymi a dyrekcją placówki.(PAP)
ozk/ gł/ akw/ abr/