Premier Albanii Edi Rama zapewnił sobie bezprecedensową w historii kraju czwartą kadencję, zdobywając w niedzielnych wyborach parlamentarnych 52 proc. głosów - wynika z opublikowanych we wtorek rezultatów na podstawie 94 proc. zliczonych głosów.


Partia Socjalistyczna premiera Ramy wyprzedziła swojego głównego rywala, Partię Demokratyczną i skupioną wokół niej koalicję ponad 20 mniejszych ugrupowań prawicowych, które razem zdobyły 34 proc. głosów - wynika z danych Centralnej Komisji Wyborczej.
Jeśli wynik ten potwierdzi się po przeliczeniu wszystkich głosów, Rama będzie mógł liczyć na poprawę wyniku z 2021 roku, gdy zdobył poparcie 49 proc. wyborców. Albańska telewizja Top Channel poinformowała, że socjaliści mogą liczyć na 82 miejsca w 140-osobowym parlamencie, ciesząc się wygodną większością umożliwiającą im samodzielne utworzenie rządu.
„To jedno z najbardziej pouczających doświadczeń w moim życiu i przyszło w historycznym momencie dla Albanii, przyszłego członka Unii Europejskiej” - powiedział Rama w opublikowanej we wtorek rozmowie z portalem Politico. W kampanii wyborczej obiecywał, że jego kraj przystąpi do UE do 2030 roku.
Premier skomentował też w wywiadzie zatrudnienie przez swoich oponentów byłego stratega Donalda Trumpa z jego ostatniej kampanii przed wyborami prezydenckimi w USA. „Zatrudnienie Chrisa LaCivity i oczekiwanie, że zrobi z kogoś drugiego Trumpa, jest jak zatrudnienie fryzjera z Hollywood i wymaganie, że zrobi z ciebie drugiego Brada Pitta” - podsumował Rama.
Sali Berisha, były premier, były prezydent i lider Partii Demokratycznej, zasugerował w poniedziałek, że może podważyć wyniki wyborcze. Powiedział, że „kryteria wyborcze zostały bezlitośnie naruszone” i że jego partia zdecyduje, jak zareagować, „po przeliczeniu ostatniego głosu”.
Jego zarzuty poparł na platformie X LaCivita, zamieszczając nagranie przedstawiające rzekomą kradzież głosów.
Jakub Bawołek (PAP)
jbw/ akl/