Dz

REKLAMA
WALLSTREET

Nastroje konsumentów przestały się poprawiać. Boomu konsumpcyjnego jednak nie będzie?

Krzysztof Kolany2024-02-21 10:02, akt.2024-02-21 11:02główny analityk Dz
publikacja
2024-02-21 10:02
aktualizacja
2024-02-21 11:02

Od miesięcy ekonomiści zachodzą w głowę, w jakim stopniu poprawa kondycji finansowej przysłowiowego Jana Kowalskiego przełoży się na wzrost wydatków konsumpcyjnych. Dane za luty sygnalizują, że konsumpcyjny boom, póki co, stoi pod poważnym znakiem zapytania.

Nastroje konsumentów przestały się poprawiać. Boomu konsumpcyjnego jednak nie będzie?
Nastroje konsumentów przestały się poprawiać. Boomu konsumpcyjnego jednak nie będzie?
fot. AL Robinson / /ܳٳٱٴdz

Ekonomiści byli zgodni co do tego, że w 2024 roku motorem wzrostu PKB Polski będzie konsumpcja. Po roku „inflacyjnej zimy” polski konsument ma wreszcie raźniej ruszyć na zakupy, do czego popychają go wysokie (aczkolwiek wcale nie powszechne!) podwyżki pensji (płaca minimalna w styczniu wzrosła o blisko 20%, a budżetówka dostanie o 20-30% więcej) oraz wyższe zasiłki socjalne (z 800+ na czele i hojną waloryzacją emerytur).

Nie jest jednak pewne, jak silne będzie ożywienie konsumpcji. Optymiści (czy może raczej cynicy) twierdzą, że naród od razu pogna do sklepów wydawać nowo pozyskane papierki z podobiznami martwych władców Polski. Sceptycy (a może raczej idealiści wierzący w odpowiedzialność i ostrożność konsumentów) twierdzą jednak, że spora część nadwyżki dochodu pójdzie na odbudowę oszczędności uszczuplonych przez poprzednie 2-3 lata.

Jak będzie? Dane pokażą…

Za nami już prawie osiem tygodni A.D.2024. Pracownicy w styczniu otrzymali pokaźne podwyżki napędzane przez potężny wzrost płacy minimalnej. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w styczniu przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło aż o 12,8%. Dodając do tego silny spadek inflacji CPI (do 3,9%), otrzymujemy rekordowy wzrost realnego wynagrodzenia – aż o 8,6% rdr. Oczywiście nie wszyscy pracownicy otrzymali podwyżki. Ale przy tej dynamice nominalnej spora część musiała zarobić o przynajmniej 20% więcej niż przed rokiem. Mają więc co wydawać.

Dane o sprzedaży detalicznej za styczeń – będące główną miesięczną miarą konsumpcji w Polsce – GUS pokaże w czwartek rano. Ale już dziś zaprezentował lutowe badanie nastrojów konsumenckich. I w tych danych szału nie ma. Bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej (BWUK), syntetycznie opisujący obecne tendencje konsumpcji indywidualnej, w lutym przyjął wartość -12,6 i był na takim samym poziomie co w styczniu. Był to pierwszy miesiąc od października 2022 roku, w którym BWUK nie uległ poprawie! A zatem ta miara nastrojów konsumentów przestała się poprawiać.

Dz na podstawie GUS

Co gorsza, także po raz pierwszy od jesieni ’22 zarejestrowano spadek wyprzedzającego wskaźnika ufności konsumenckiej (WWUK), który obniżył się z -3,8 pkt. do -5,3 pkt. W styczniu WWUK osiągnął najwyższą wartość od marca 2020 roku, czyli ostatniego badania sprzed pandemicznego zamknięcia polskiej gospodarki. Oczywiście jedna gorsza obserwacja jeszcze nie upoważnia do wysuwania daleko idących wniosków. Ale dane właśnie wysłały nam pierwszy sygnał ostrzegawczy.

Zarówno BWUK, jak i WWUK mogą przyjąć wartość od -100 pkt do 100 pkt. Odczyty ujemne świadczą o liczbowej przewadze respondentów negatywnie oceniających sytuację finansową swojego gospodarstwa domowego, jak i kondycję ekonomiczną kraju. Przed rokiem 2017 oba wskaźnik ani razu nie przyjęły wartości dodatnich. Pasmo optymistycznych nastrojów polskich konsumentów zostało gwałtownie przerwane w kwietniu 2020 roku, gdy rząd wprowadził drakońskie restrykcje sanitarne.

Odradza się lęk przed inflacją

Do powstrzymania negatywnych emocji skłania także struktura obu wskaźników. W lutym 2024 roku wciąż poprawiały się subindeksy mierzące skłonność do dokonywania „ważnych zakupów” – zarówno tych przyszłych jak i obecnych.  W przypadku tych pierwszych pesymizm był najmniejszy od marca 2020. Wciąż poprawiała się ocena bieżącej sytuacji finansowej gospodarstw domowych, aczkolwiek nieznacznie pogorszyła się ocena przyszłej kondycji domowych finansów. To samo zjawisko dotyczyło oceny „ogólnej sytuacji ekonomicznej kraju” – poprawa bieżącej i pogorszenie przyszłej.

Lepiej niż w styczniu postrzegano też możliwość oszczędzania pieniędzy. Zarówno teraz jak i w przyszłości. To może być sygnał, że konsumenci jednak zechcą nieco podpompować swój materac płynności finansowej. Tyle tylko, że taki trend w odpowiedziach obserwujemy już od przeszło roku. Skłaniać do oszczędzania (oraz inwestowania!) powinien wyraźny wzrost realnej stopy procentowej w Polsce (która w styczniu po raz pierwszy od 5 lat była dodatnia w ujęciu ex post), wciąż względnie wysokie oprocentowanie detalicznych obligacji skarbowych oraz hossa na warszawskim parkiecie.

Dz na podstawie danych GUS

Równocześnie w danych widać powolne odradzanie się oczekiwań inflacyjnych konsumentów. Gusowski wskaźnik oczekiwań inflacyjnych podniósł się drugi miesiąc z rzędu oraz odnotował czwarty wzrost w ciągu ostatnich pięciu miesięcy. Co prawda wciąż znajduje się on na stosunkowo niskim poziomie, ale pojawiła się groźba odwrócenia spadkowego trendu obserwowanego przez większość 2023 roku. A gdy jeszcze dojdzie do tego podwyżka VAT-u na żywność (od Wielkanocy) oraz „odmrożenie” cen energii (taryfy na prąd i gaz – od lipca), to oczekiwania inflacyjne gospodarstw domowych mogą wystrzelić w górę.

Analizując strukturę odpowiedzi respondentów, widzimy, że wciąż ok. 70% ankietowanych spodziewa się wzrostu cen w najbliższych 12 miesiącach. Ale wzrostu szybszego niż obecne oczekuje tylko 7,6% badanych. To wprawdzie nieco więcej niż w poprzednich miesiącach, ale daleko mniej od odsetka 20-30% obserwowanego rok temu. Teoretycznie nasilenie oczekiwań inflacyjnych mogłoby zwiększyć skłonność do konsumpcji. Konsumenci mogliby bowiem dojść do wniosku, że pieniądze lepiej wydać szybciej, zanim stratą wartość. Z takim „odkotwiczeniem” oczekiwań inflacyjnych mieliśmy do czynienia w latach 2020-22. Rok 2024 pokaże, czy powrócimy do tego stanu, czy też decydentom z Narodowego Banku Polskiego udało się przywrócić zaufanie do stabilności złotego.

W jednym z prezesem NBP Adamem Glapińskim można się zgodzić: rok 2024 stoi pod znakiem ogromnej niepewności. To jest taki mecz, w którym wszystko może się jeszcze wydarzyć. Na razie drużyna „oszczędzania” prowadzi skromne 1:0. Ale jedna skuteczna kontra „konsumpcjonistów” i wynik spotkania znów będzie nierozstrzygnięty.

Źół:
Krzysztof Kolany
ٴǴDZԲ
główny analityk Dz

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Tematy
Advertisement

dzԳٲ(20)

dodaj komentarz
goscgumka
Krzysiek, bum to będzie w na jesieni jak polaczki z wakacji wrócą, dzień się skróci…i przyjdzie zapłacić za prąd. Potem za ogrzewanie. Będzie zimno, ciemno i chłodno. Ciepła woda w kaloryferze i kranie będzie luksusem. Podobnie jak lodówka, pralka, suszarka, światło. To przyjdzie szybciej niż wszystkim się wydaje. Zastój konsumpcji Krzysiek, bum to będzie w na jesieni jak polaczki z wakacji wrócą, dzień się skróci…i przyjdzie zapłacić za prąd. Potem za ogrzewanie. Będzie zimno, ciemno i chłodno. Ciepła woda w kaloryferze i kranie będzie luksusem. Podobnie jak lodówka, pralka, suszarka, światło. To przyjdzie szybciej niż wszystkim się wydaje. Zastój konsumpcji to pierwszy sygnał.
eugeniuszt
Polska za PO i Tuska tonie. Brawo młodzi wyborcy. Głosujcie ponownie na czerwone serduszka i głupie uśmiechy.
emk6
Polska PO i Tuska, tylko? A kto razem głosowal za tym gównem ktore powoduje rozne problemy. Przeciez te partie glosuja bardzo podobnie. Róznia sie tylko w sprawach ktore dla zwyklego kowalskiego maja marginalne znaczenie.
bartoszw1973
Jaki boom - wszystko idzie na zakup nieruchomości i opłacanie czynszu. Zostaje na miskę ryżu (co drugi dzień).
santoriusz
jaki może być boom jak niedawno podawano o ile spadła odwiedzalność centrów handlowych. Jak nie ma euforii w narodzie to znaczy że nadchodzi serial Czarne Chmury
hylobiusnews
Zakichani ekonomiści, robiący analizy rdr. A zróbcie realną analizę wzrostu cen w ostatnich 10 latach i nałóżcie na to realny wsrost wynagrodzeń. Ale nie Gusowskie „od 9 pracowników w górę”, tylko albo medianę, albo realne płace w polsce 50% od najniżej zarabiających.
bartoszw1973
Muszą ściemniać bo to w interesie tych, którzy ich mianowali na stanowiska. Prawda jest niebezpieczna dla rządzących. A tak da się parę mld na propagandę w TV i zwykły człowiek potem myśli, że tylko on ma gorzej a innym pewnie rośnie więc siedzi cicho żeby nie było wstyd.

ʴǷɾąԱ: Gospodarka i dane makroekonomiczne

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki