Październikowy raport Głównego Urzędu Statystycznego odnotował dalszą poprawę nastrojów polskich konsumentów. Tym razem towarzyszył jej jednak delikatny wzrost oczekiwań inflacyjnych.


Pomimo trwającej w Polsce recesji gospodarczej, wciąż bardzo wysokiej inflacji CPI oraz bardzo słabego realnego wzrostu płac wskaźniki nastrojów konsumenckich uległy dalszej poprawie. Co więcej, trend ten trwa już od roku, a wskazania gusowskich mierników zaufania konsumentów osiągnęły poziomy widziane po raz ostatni dwa lub trzy lata temu.


Bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej (BWUK), syntetycznie opisujący obecne tendencje konsumpcji indywidualnej, wyniósł w październiku -17,9 i był o 2,4 pkt wyższy niż miesiąc wcześniej - poinformował GUS. Był to już 12. z rzędu wzrost tego wskaźnika oraz najwyższy odczyt od dwóch lat.
Dz
Natomiast wyprzedzający wskaźnik ufności konsumenckiej (WWUK) podniósł się do -8,1 pkt. względem -9,4 pkt. odnotowanych we wrześniu. Dla porównania, rok temu WWUK przyjął rekordowo niską wartość -45,5 pkt. Teraz jest najwyższy od marca 2020 roku – czyli od czasu wprowadzenia najbardziej drastycznej formy covidowego lockdownu w Polsce.
Jest wyraźnie lepiej niż rok temu, ale czy jest dobrze?
Zarówno BWUK, jak i WWUK mogą przyjąć wartość od -100 pkt. do 100 pkt. Odczyty ujemne świadczą o liczbowej przewadze respondentów negatywnie oceniających sytuację finansową swojego gospodarstwa domowego, jak i kondycję ekonomiczną kraju.
Przed rokiem 2017 oba wskaźnik ani razu nie przyjęły wartości dodatnich. Pasmo optymistycznych nastrojów polskich konsumentów zostało gwałtownie przerwane w kwietniu 2020 roku, gdy rząd wprowadził drakońskie restrykcje sanitarne. Jesienią ubiegłego roku wskaźniki ufności konsumenckiej ponownie spadły do rekordowo niskich poziomów.
Ale do tego czasu mocno wzrosły. Obserwowana przez poprzednie 12 miesięcy poprawa nastrojów polskich konsumentów jest wręcz piorunująca w porównaniu z poprzednimi cyklami. Najwyraźniej konsumenci (a przynajmniej znaczna ich część) przyzwyczaili się do życia w otoczeniu wysokiej inflacji i niskiego (praktycznie nieistniejącego) bezrobocia. Zapewne wiele pomogło administracyjne (i tymczasowe!) zamrożenie cen energii, sztuczne obniżenie cen paliw przed wyborami oraz sfinansowanie przez podatników zakupów części leków wybranym grupom społecznym.
Co dalej z tą inflacją?
Wraz z poprawą nastrojów konsumenckich przez poprzednie miesiące wyraźnie zmalały obawy związane z inflacją. GUS-owski wskaźnik oczekiwań inflacyjnych zaliczył spadek z niemal rekordowo wysokich poziomów w marcu ’22 (54,4 pkt.) do najniższej wartości od sierpnia 2016 roku (9,7 pkt.). Tak było jeszcze miesiąc temu. Ale w październiku podniósł się on do 11,7 pkt. To wciąż odczyt stosunkowo niski, ale też warto obserwować sytuację w najbliższych miesiącach.


W październiku nieznacznie wzrósł odsetek respondentów, którzy spodziewają się wzrostu cen w kolejnych 12 miesiącach. Taką opcję wybrało prawie 69,5% odpowiadających wobec 68,1% we wrześniu. Przybyło zarówno tych, którzy oczekują szybszego wzrostu cen jak i tych, którzy spodziewają się wzrostu w „podobnym tempie” (czyli ok. 8-10% rdr). Nieco mniej niż we wrześniu było takich, którzy spodziewają się wolniejszego wzrostu cen (dezinflacji) lub ich utrzymania na takim samym poziomie. Obóz zwolenników dezinflacji skurczył się więc do 28,4%, a zerowej inflacji spodziewało się w październiku 18,4% respondentów. Tylko 2,4% obstawiało deflację rozumianą jako spadek cen dóbr konsumpcyjnych.


Październikowy wzrost oczekiwań inflacyjnych konsumentów póki co nie zmienia dezinflacyjnego trendu. Nadal miażdżąca większość ankietowanych przez GUS spodziewa się inflacji, choć prawie wszyscy w tej grupie zakładają, że nie będzie ona wyższa niż przez poprzednie 12 miesięcy. Sądzę jednak, że najłatwiejszą część dezinflacji mamy już za sobą i że od początku 2024 roku może nas czekać ponowne przyspieszenie inflacji cenowej w Polsce. Zaś oczekiwania inflacyjne mogą gwałtownie wzrosnąć, gdy rząd (obojętnie z której opcji) przywróci starą stawkę VAT na żywność, częściowo urynkowi taryfy za gaz i energię elektryczną dla gospodarstw domowych, a ceny w sektorze usług dostosują się (czytaj: wzrosną) do 20-procentowej podwyżki płacy minimalnej.