Arrinera S.A. prezentując „pierwszy polski supersamochód”, równocześnie rozpoczęła marketing obligacji na sfinansowanie jego produkcji. O ile auto adresowane jest do ludzi bardzo zamożnych, to na zakup obligacji spółki wystarczy tysiąc złotych.



Arrinera Hussarya została zaprezentowana 9 kwietnia na targach Poznań Motor Show 2015. Producent zapowiada, że jeśli ruszy produkcja, będzie to pierwszy od 13 lat polski samochód. Polskie superauto miałoby stanąć w szranki z pojazdami takich firm jak Aston Martin, Porsche, Ferrari czy Lamborghini.
Miraż za tysiąc złotych
Aby sfinansować produkcję, 3 kwietnia zarząd Arrinery podjął uchwałę o emisji obligacji serii B. Inwestorów kusi , na której każdy może się zapisać na papiery oferowane przez warszawską firmę. Arrinera oferuje do pięciu tysięcy obligacji o wartości nominalnej tysiąca złotych każda. Papiery mają zostać wykupione za dwa lata i przynosić 9,5% odsetek w skali roku. Zapisy trwają od 7 do 23 kwietnia 2015 roku za pośrednictwem Domu Maklerskiego Ventus Asset Management SA.
Dz
Oprócz zdjęć samej Hussaryi wabikiem na spragnionych ekstremalnych wrażeń inwestorów jest udział w jeździe testowej (jako pasażer czy kierowca?) superauta. Gratka ta spotka 5 inwestorów, „którzy dokonają zakupu obligacji Arrinera o najwyższej wartości”. Arrinera obiecuje, że nastąpi to jeszcze w tym roku i że do końca 2015 roku zbuduje trzy prototypy.
Superauto niczym podwyżki w Fedzie
Samochód wygląda okazale, ale nie jest on niestety odbiciem tego, jak wygląda przeszłość spółki. Historia Arrinery - a właściwie dawnego Veno, przemianowanego w zeszłym roku na Erne Ventures SA, posiadającego prawie 80% akcji Arrinera SA – to pasmo niespełnionych obietnic.
VenoCar ma zadebiutować wiosną
, debiutując na rynku NewConnect. 7 września 2010 roku ówczesny prezes Veno SA, pan Arkadiusz Kuich, podczas WZA obiecał, że , a pierwszy egzemplarz przeznaczony do 岹ży będzie gotowy za kolejne 8 miesięcy.
Teraz prototyp już istnieje i podobno nawet jeździ. Ale to jeszcze nie oznacza, że szybko trafi do 岹ży. Testy, homologacje, zezwolenia i cała motoryzacyjna biurokracja może zająć jeszcze dużo czasu. A i tak nie wiadomo, czy auto otworzy kieszenie bogatych nabywców. Na polskie superauto czekamy niemal równie długo, co na zerwanie z polityką zerowych stóp procentowych w Rezerwie Federalnej. Na gotowe i w pełni sprawne auto, jak i na wyższe stopy w USA, jeszcze trochę poczekamy.
Marzenia bez zabezpieczeń
Zanim wyłożysz pieniądze na obligacje Arrinery, powinieneś lepiej przyjrzeć się emitentowi. Akcje spółki notowane są na rynku NewConnect. Regularnie dochodziło do transakcji, w ramach której właściciela zmienia jedna lub dwie akcji Arrinery dziennie. Sytuacja zmieniła się w styczniu – od tego czasu zdarzają się sesje z wolumenem liczonym w setkach, a nawet tysiącach walorów, obecnie (10.04.2015) wycenianych na rekordowe 5,76 zł za sztukę. Daje to wartość rynkową firmy rzędu 24,2 mln złotych.

Trochę dużo, biorąc pod uwagę, że w ostatnich dwóch latach strata na 岹ży (czyli koszty działalności, bo przychody praktycznie nie istnieją) wyniosła 611,4 tys. zł, a wynik operacyjny -615,2 tys. zł. To nie powinno dziwić, bo Arrinera jest klasycznym startupem w fazie opracowania produktu, który albo „chwyci”, albo pogrzebie firmę.
Bardziej podejrzany jest 150 tys. zysku netto, które Arrinera wykazała za 2014 rok. Na ten wynik złożyło się 603,7 tys. zł wykazanych jako „zysk na 岹ży udziałów w jednostkach podporządkowanych”. To efekt transakcji z grudnia, gdy Arrinera S.A. (wówczas jeszcze funkcjonująca pod nazwą Copernicus Yachts Group) sprzedała na rzecz Veno SA (obecne Erne Ventures S.A.) spółkę zależną za 1,3 mln zł i kupiła akcje Fund1 Veno S.A. S.K.A za 0,5 mln zł – czyli właściciela większościowych pakietów w spółce Arrinera Automotive Holding PLC, będącą właścicielem Arrinera Automotice S.A.
529.381 akcji (91% ogółu) tej ostatniej spółki stanowi zabezpieczenie obligacji oferowanych przez Arrinera S.A. Mówiąc wprost: jeśli projekt superauta się nie powiedzie, to posiadacze obligacji Arrinery zostaną właścicielami nieudanego projektu, na który pożyczyli pieniądze. Dla mnie to iluzja zabezpieczenia i obligacje Arrinery należałoby traktować jako dług niezabezpieczony.
Czy bardzo duże ryzyko, charakterystyczne dla inwestowania w technologiczne startupy, jest należycie rekompensowane odsetkami w wysokości 9,5% rocznie? Wydawało się, że przy obecnych, rekordowo niskich stopach procentowych, to kuszące odsetki. Tyle że na rynku Catalyst .
Inwestycje w startupy wiążą się z podwyższonym ryzykiem - z tego faktu powinni zdawać sobie sprawę potencjalni inwestorzy, zwłaszcza ci, którzy nie mają długiego stażu na rynku. Chociaż oprocentowanie obligacji wygląda atrakcyjnie, to forma ich zabezpieczenia budzi wątpliwości. Oferta Arrinery w żadnym wypadku nie stanowi alternatywy dla lokat bankowych, papierów skarbowych czy obligacji dojrzałych przedsiębiorstw.
Krzysztof Kolany
Gotówka na samochód. Porównaj i wybierz korzystnie