Dz

REKLAMA
IMPACT 2025

Za marzenia o szczytach się nie płaci. Jak WIG20 może dotrzeć tam, gdzie jeszcze nie był?

Michał Kubicki2025-05-15 06:00redaktor Dz
publikacja
2025-05-15 06:00

Hossa na GPW trwa w najlepsze, a okresowe korekty nie przeszkadzają bić przez główne indeksy warszawskiej giełdy historycznych rekordów. Nie robi tego jednak najważniejszy krajowy indeks, którego rekord powoli dojrzewa do pełnoletności. Co się musi stać, żeby jeszcze w tej hossie WIG20 zdobył skalp historycznego szczytu?

Za marzenia o szczytach się nie płaci. Jak WIG20 może dotrzeć tam, gdzie jeszcze nie był?
Za marzenia o szczytach się nie płaci. Jak WIG20 może dotrzeć tam, gdzie jeszcze nie był?
fot. Ehache / /ܳٳٱٴdz

Chociaż na ten moment to raczej kwestia marzeń, to przypominamy, że nie trzeba za nie płacić. W tym duchu poprosiliśmy uczestników Portfela Gwiazd Dz, aby wskazali co najmniej jeden motyw przewodni, który pozwoliłby na pobicie przez WIG20 niemłodego już historycznego szczytu.

Pełnoletni szczyt na WIG20

Najwyżej w historii WIG20 był 29 października 2007 r., w szczycie już drugiej pokoleniowej hossy, jaka od 5 lat trwała na warszawskiej giełdzie, znalazł się na poziomie 3 940,53 pkt. W tym roku może minąć więc 18 lat od historycznego momentu ważnego okresu w historii krajowego rynku kapitałowego. Był to też rekordowy rok zainteresowania giełdą Polaków. Nie przez pryzmat liczby otwieranych rachunków maklerskich, ale pieniędzy inwestowanych w akcje.

Giełdowe wibracje 2007 roku

Rok 2007 był przełomowy dla trwającej już od pięciu lat hossy na warszawskim parkiecie - przyniósł dużo emocji, a euforia przeplatała się wśród inwestorów ze strachem. Na parkiecie pojawiło się dużo niepewności. Ostatnie 12 miesięcy pokazało także, jak polscy inwestorzy są podatni na pogorszenie nastrojów na zagranicznych giełdach.

Wśród inwestorów handlujących na GPW, na najwyższej pozycji pod względem wartości obrotu znalazły się krajowe instytucje finansowe. Polacy do funduszy inwestycyjnych wpłacali średnio po 1,2 mld zł netto miesięcznie. Niestety inwestowali na górce, tuż przed załamaniem rynku i światowymi kryzysami finansowymi. Co niestety do dzisiaj pokutuje w świadomości wielu.

WIG20 teraz i w 2007 roku. Ile nam brakuje do rekordu sprzed lat?

Jeśli ktoś chce wyśmiać, zohydzić lub zniechęcić do inwestowania na warszawskim parkiecie, to zapewne pokaże indeks WIG20 w całym jego horyzoncie czasowym.

Nastawienie mogą zmienić kolejne sukcesy i zyski wypracowywane na giełdzie, bijące na głowę marne kilka procent z lokaty w banku, obligacji skarbowych, czy z wynajmowanej kawalerki, która w czynszu nie płaci już tak dobrze, jak dawniej, a i wzrost ceny samej nieruchomości, jakby się zatrzymał. Tymczasem na GPW z włożonego kapitału 20-30 proc. w kilka miesięcy zaczyna być standardem, patrząc na tegoroczne stopy zwrotu nawet największych spółek z WIG20.

W połowie maja w tym indeksie tylko jednak spółka jak na razie nie daje zarobić inwestorom. Jednak spadek kursu Kruka o 2,3 proc. od początku roku trzeba zestawić z blisko 7 proc. zysku najsłabszej zyskownej spółki – LPP. Liderzy jak PGE, Orlen, mBank to wzrosty rzędu 40-60 proc. W niższych segmentach zyski potrafią przekraczać już 100 proc.

120 procent to za mało 

To właśnie indeksy mniejszych spółek już od dłuższego czasu poprawiają historyczne rekordy. Najdłużej w tej hossie, która trwa od października 2022 r., robi to sWIG80, zyskujący w tym czasie 86 proc., ale mWIG40, który ostatnio przekroczył poziom 8000 pkt., zyskał już od dna bessy 131 proc. Chociaż wzrost WIG20 w analogicznym okresie także jest imponujący i wynosi blisko 117 proc., to historycznego rekordu nadal nie ma. Jak łatwo policzyć brakuje do niego wciąż około 40 proc.

Taki wzrost to zadanie niełatwe do osiągnięcia dla ciężkiego indeksu największych spółek. Co prawda tegoroczna stopa zwrotu to obecnie blisko 30 proc., co nawiasem mówiąc, pozycjonuje go jako najlepszy na świecie, ale w przeszłości taki wynik w jednym roku zdarzył się tylko dwa razy, w szalonych latach 90’. Zdarzało się, że indeksy rosły o 30 proc., ale zazwyczaj potem następowała korekta, nie licząc wspomnianej hossy z historycznym szczytem. Czy pozostaje on zatem w sferze fantazji?

Czy można już zacząć marzyć o pobiciu historycznego szczytu?

O tym, że warto marzyć, niech świadczy fakt, że czasami marzenia się spełniają. Jeszcze rok temu pytaliśmy, kiedy WIG przekroczy 100 tys. punktów, a teraz indeks jest już 3 proc. wyżej. Co prawda podróż z ubiegłorocznych poziomów do okrągłej „setki” wymagała wzrostu o nieco ponad 10 proc., ale jak powiedział brytyjski miliarder Richard Branson „jeśli marzenia nie przerażają to są za małe”.

WIG20 się skończył? Potrzeba odwagi, by zmienić symbol polskiego kapitalizmu

W tej konwencji, opartej bardziej na instynkcie i emocjach, niż racjonalnym podejściu analitycznym, spytaliśmy uczestników projektu Portfel Gwiazd o to, co by się musiało stać, aby w tej hossie pobić jeszcze historyczny rekord na największych spółkach. Okazuje się, że scenariuszy z nowym ATH na WIG20, a nawet przebiciem 4000 pkt jest kilka i niekoniecznie z kategorii fantazji.

Siła spokoju

Jest taki dowcip, który krążył po rynku w latach 2006-2007. Co państwo zrobiło dobrego dla rynku kapitałowego? Na szczęście nic. Chyba sytuacja musi się powtórzyć i spółki Skarbu Państwa wchodzące w skład WIG20 muszą teraz zmienić swoje mnożniki. A żeby to się stało, to te spółki potrzebują spokoju. Nie mogą dostawać żadnych niespodzianek ze strony żadnego z ministrów. Miejmy nadzieję, że premier żadnego expose i planu dla gospodarki w międzyczasie nie wygłosi. Im więcej rynkowego, spokojnego i przewidywalnego działania, tym więcej szans na kontynuację wzrostów.

Michał Masłowski
wiceprezes SII

Dolar kluczem

Do rekordu WIG20 brakuje jeszcze prawie 40%, więc dojście tam już w obecnym cyklu giełdowym uznałbym za nie lada wyczyn, tym bardziej że od dołka z jesieni 2022 indeks urósł już o ponad 100%. Ale można oczywiście wyobrazić sobie scenariusz, w którym hossa osiąga takie rozmiary pod wpływem dalszego głębokiego osłabienia dolara oraz definitywnego końca wojny na Ukrainie, z jakimiś gwarancjami dla Kijowa. Tak czy inaczej, wydaje mi się, że rekord WIG20 nie jest najważniejszą kwestią. Ten indeks ma z natury pod górkę ze względu na nieco ułomną konstrukcję. Warto dodać, że wersja dochodowa tego samego indeksu, czyli uwzględniająca dochody z dywidend, rekordy bije już od kilkunastu miesięcy.

Tomasz Hońdo
starszy ekonomista Quercus TFI

Emergingi i Fibonacci

Trudno sobie wyobrazić, aby indeks WIG20 osiągnął historyczny szczyt tak „z marszu”. Na razie jest on na dobrej drodze: po fali wzrostowej cen banków, teraz „ruszyły” spółki, których zyski zależne są od wzrostu PKB (procykliczne), w tym również walory z tzw. drugiej i trzeciej linii. Ze spółek procyklicznych jeszcze nie wszystkie zakręciły na północ, a te które już tam idą, mają duży potencjał wzrostowy (potencjał firm finansowych, na razie wydaje się być nieco „zużyty”). Sprzyja nam przepływ kapitału z giełd rozwiniętych (w tym głównie z USA) na rynki emerging market (np. Grecja, Tunezja, Brazylia, Wenezuela, Argentyna), a że polska giełda jest największą w regionie Europy Środkowej i Wschodniej, tutaj też płynie szeroki strumień kapitału (ale nie należy zapominać o giełdzie węgierskiej i czeskiej), bo wcześniejszych latach chudych. Z punktu widzenia analizy technicznej, bardzo dobrze prezentuje się przełamanie przez indeks WIG20 linii trendu spadkowego ze szczytu z 2007 r. i późniejsza fala korekty od góry, do tej linii (z dnem na jesieni 2024 r.). Biorąc pod uwagę równość ruchów fali wzrostowej październik 2022 - maj 2024 i obecnej (od stycznia br.), otrzymujemy target dla indeksu WIG20 na poziomie ok. 3400 pkt (a więc poniżej szczytu 4000 pkt). Puszczając wodze fantazji, przyjmijmy, że obecna fala wzrostowa będzie równa ok. 1,618 (współczynnik Fibonacciego) razy fala wzrostowa z okresu październik 2022 – maj 2024, wówczas licząc zasięg od dołka z jesieni 2024 r. otrzymujemy ok. 4190 pkt (a wiec powyżej historycznego szczytu). Jeśli jest to wykonalne zadanie (w co głęboko wierzę), to na pewno nie obędzie się bez licznych korekt spadkowych po drodze do tego celu. To, co mnie martwi, to systematyczne podnoszenie przez analityków poziomu docelowego dla indeksu WIG30 (bez cienia strachu w oczach), który obserwuję w wielu mediach, a czego dowodem może być nawet mój tekst. Jednak pomimo tego pozostaję optymistą. Hosso trwaj!!!

prof. Krzysztof Borowski
wykładowca SGH, ekspert analizy technicznej

Ruszyć pieniądze z banków

WIG20 ma „pod górkę” przede wszystkim dlatego, że odejmuje się od niego dywidendy spółek. Jednak, gdyby te dywidendy były w indeksie ujęte to i tak od marcowego maksimum do szczytu wszech czasów indeks miałby jeszcze kilkanaście procent. Indeksowi szkodzi liczba spółek, na które skarb państwa ma decydujący wpływ. Tego inwestorzy nie lubią - jedna decyzja polityczna można zmienić notowania. Pierwszy postulat, jeśli chcemy szybko ustanowić nowy rekord, to trzeba odpolitycznić spółki. Pomogłoby obozowi „byków”, gdyby rządzący zrezygnowali z podatku od zysków kapitałowych dla długoterminowych inwestycji (pozycje utrzymywane przynajmniej przez rok). Pieniędzy leżących w bankach (1,4 biliona złotych) jest tak dużo, że nieduża ich część wyniosłaby indeksy do nieoczekiwanych poziomów. Na GPW rządzą inwestorzy zagraniczni. Oni lubią duże, płynne spółki, bo łatwo się kupuje i sprzedaje ich akcje. Dla nich zachętą do kupowania akcji jest umacniająca się miejscowa waluta i prognozy mówiące o dalszym umacnianiu. Wtedy podnosząc indeksy, zarabiają dwukrotnie: na cenach akcji i na kursie walutowym wtedy, kiedy wracają do domu. Złoty ma podstawy fundamentalne do umocnienia, wtedy, kiedy wysokie są stopy procentowe, a to szkodzi gospodarce, której rozwój zwiększa zyski spółek, co zachęca do kupna akcji. Poza tym mocny złoty szkodzi eksportowi, co też osłabia gospodarkę. Trudno więc uznać ten czynnik za decydujący dla kontynuowania hossy.

Piotr Kuczyński
analityk DI Xelion

Wyjątkowy splot szczęśliwych okoliczności

Obecna hossa na GPW naturalnie skłania do pytania o możliwość pobicia przez indeks WIG20 historycznego rekordu (3940pkt. z października 2007). Osiągnięcie tego pułapu przez WIG20 jest jednak moim zdaniem obecnie skrajnie mało prawdopodobne. Fundamentalne znaczenie ma fakt, iż WIG20 jest indeksem cenowym, co oznacza, że nie uwzględnia on dywidend wypłacanych przez spółki. Przez lata skumulowany efekt tych wypłat, które korygują kursy akcji w dół, stworzył ogromną lukę w wartości indeksu cenowego. Dla kontrastu, indeks WIG20TR, który reinwestuje dywidendy, znajduje się znacznie bliżej swoich historycznych maksimów lub już je ustanowił, wierniej odzwierciedlając całkowity zysk inwestora. Teoretyczne przełamanie historycznego szczytu przez WIG20 wymagałoby splotu wyjątkowych, potężnych i długotrwałych czynników. Należałyby do nich na przykład wieloletni napływ kapitału na polski rynek (obecnie mamy z nim do czynienia), połączony ze skokowym, trwałym wzrostem zysków i wycen największych spółek (tutaj może być różnie patrząc na ostatnie wyniki blue chipów), znacząco przewyższającym globalne trendy, oraz era wyjątkowo stabilnego i sprzyjającego otoczenia makroekonomicznego (wiemy doskonale, że w obecnych czasach wielkiej niepewności i zmienności może to być niezmiernie trudne). Podsumowując, mimo obecnej koniunktury, moim zdaniem szanse na pobicie przez WIG20 rekordu z 2007 roku pozostają minimalne, aczkolwiek nie niemożliwe.

Jarosław Fuchs
wiceprezydent Izby Przemysłowo - Handlowej w Krakowie

Powyborcza euforia 2.0 i pobudka w Europie

Myślę, że dość realnym wydarzeniem, w przysłowiowym „zasięgu ręki”, jest wybór prezydenta, który wesprze obecną koalicję rządową w realizacji postulatów gospodarczych, czym wzmocni pozytywny sentyment inwestorów zagranicznych względem Polski. Kolejnym jest deeskalacja wojny handlowej. Wszystko wskazuje na to, że obecna administracja USA zaczyna rozmowę z partnerami z wysokiego „C”, schodząc stopniowo do poziomów realistycznych i bardziej sprzyjających światowej gospodarce. Nie do pominięcia jest ożywienie inwestycyjne i liberalizacja, ku której powoli budzi się Stary Kontynent – są to czynniki, które podtrzymałyby pozytywne nastroje rynkowe. Długoterminowo, zdecydowanym wsparciem będzie zmiana mentalności rządzących, w której sektor finansowy jest traktowany jako bufor budżetowy i obciążany kolejnymi daninami, kiedy Ministerstwo Finansów nie potrafi sfinansować pomysłów politycznych – co od lat blokuje finansowanie gospodarki lub poprawę jakości usług finansowych.

Jerzy Nikorowski
dyrektor Biura Maklerskiego Banku BNP Paribas

Stawiam na banki

Największy udział w indeksie WIG20 mają banki, bo aż 34,5%, a licząc razem z PZU, cały sektor finansowy ma aż 44% udziału, zatem to od niego będzie zależeć powodzenie planu dojścia do szczytu historycznego. Pojawiają się obawy rynku, że cykl obniżek stóp procentowych, który najprawdopodobniej rozpoczęła niedawno RPP, może zaszkodzić bankom i zmniejszyć znacząco ich wyniki z działalności odsetkowej. Ja jestem jednak zdania, że po pierwsze, banki zrekompensują sobie niższe odsetki od udzielonych kredytów, poprzez obniżenie oprocentowania lokat bankowych, zważywszy, że są nadpłynne i nie mają najmniejszych problemów z pozyskiwaniem depozytów. Ponadto liczę na to, że dzięki niższym stopom procentowym i co za tym idzie, niższemu WIBOR-owi zwiększy się zdolność kredytowa Polaków i banki będą zarabiały więcej, dzięki rozkręceniu się akcji kredytowej, czyli poprzez efekt skali, nawet przy spadających stopach procentowych. Dodatkowo można zakładać, że Polacy w końcu przeproszą się z giełdą i zaczną wpłacać, do funduszy inwestycyjnych akcji i banki również na tym skorzystają, czerpiąc z tego prowizje. Poza bankami jest kilka spółek, które mają moim zdaniem potencjał pociągnąć WIG20 w górę w kolejnych latach, jak choćby CD Projekt, Allegro, Kruk czy nawet niedawny debiutant, czyli Grupa Żabka. Być może GPW zdecyduje się wprowadzić nowe spółki, które okażą się końmi pociągowymi w kolejnych latach i zastąpią spółki kontrolowane przez Skarb Państwa. Uważam, że spółki z WIG20 są wciąż relatywnie tanio wyceniane i przede wszystkim wypłacają wysokie dywidendy, zatem powinny być jeszcze długo w kręgu zainteresowań inwestorów zagranicznych, którzy stanowią już ponad 70% obrotów na GPW. Podsumowując, uważam, że w okresie najbliższych 2-5 lat, jest bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że indeks WIG20, wzorem indeksów WIG, MWIG40 i SWIG80, w końcu pokona swój szczyt historyczny. 

Albert Rokicki
założyciel Longterm.pl

Jak widać pomysłów na to, co mogłoby napędzać WIG20 w dalszej drodze na historyczny szczyt nie brakuje, nawet z punktu widzenia analizy technicznej. Po 30 miesiącach hossy i ponad 100-procentowym wzroście nie trudno o zwątpienie, co jest naturalnym odruchem z punktu widzenia psychologii inwestowania. Z drugiej strony być może poprzednie lata na GPW zbytnio przyzwyczaiły nas, do tego że spektakularny rynek "byka", już się u nas nie powtórzy i lepiej brać co jest, niż liczyć na więcej. Truizmem będzie przypomnienie, że duży kapitał na giełdzie wędruje od aktywnych inwestorów do cierpliwych, ale poza analizą i inwestowaniem nic innego nie pozstaje nam jak czekać. Więc czekamy. 

Michał Kubicki

Źół:
Michał Kubicki
Ѿłܲ쾱
redaktor Dz

Redaktor działu Rynki Dz. Absolwent finansów i rachunkowości na UMCS w Lublinie. W czasie studiów zainteresował się giełdą i rynkami finansowymi, które to zainteresowania rozwinął na SGH w Warszawie na kierunku Bankowość Inwestycyjna. Na co dzień obserwuje notowania warszawskiej giełdy, by przekazać czytelnikom portalu najważniejsze informacje z parkietu oraz przybliżyć istotne wiadomości ze spółek. Telefon 728 927 242

Tematy
Advertisement

dzԳٲ(1)

dodaj komentarz
tubak
Trzymać się kresek i tyle. Reszta to niepotrzebny szum.

ʴǷɾąԱ: Hossa na giełdzie

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki