To nie pan Jerzy Ż. zapłacił w gdańskim magistracie za wykup swojej kawalerki - zrobił to przelewem Karol Nawrocki, choć do tej pory twierdził inaczej. Co więcej, w akcie notarialnym umowy przedwstępnej udziela on pełnomocnictwa małżeństwu do dysponowania lokalem, który "zamierza im sprzedać". To jeszcze bardziej gmatwa i tak już skomplikowaną sprawę kawalerki, która może pogrzebać szanse kandydata obywatelskiego na II turę i resztę kariery politycznej.


Nie ruszyła nawet lawina politycznych komentarzy po doniesieniach jakoby Karol Nawrocki miał poświadczyć nieprawdę u notariusza, co do wypłacenia panu Jerzemu Ż. kwoty 120 tys. zł, a Onet poinformował o kolejnej intrydze w mieszkaniowej aferze kandydata na prezydenta.
Onet dotarł do dokumentów, które pokazują krok po kroku, jak senior stracił prawa do swojego mieszkania. W lutym 2010 roku złożył on wniosek w urzędzie miejskim Gdańska o chęci wykupienia swojego mieszkania komunalnego z 90-procentową bonifikatą. Kawalerkę wyceniono wówczas na 120 tys. zł, co oznacza, że pan Jerzy mógł stać się jej właścicielem za 12 tys. zł. Z poprzednich doniesień wynikało, że Karol Nawrocki przekazał tę kwotę swojemu sąsiadowi, który uiścił ją w kasie miasta. Teraz jednak Onet dotarł do zlecenia przelewu, w którym wyraźnie jest napisane, że to szef IPN-u zrobił przelew w jednym z oddziałów Millenium Banku. Tytuł wpłaty, jak wynika z dokumentów ujawnionych przez Onet, brzmi:
wykup lokalu [adres] pan Jerzy Ż.
i podpis: Karol Nawrocki.
Trzy miesiące później małżeństwo polityka zawiera z seniorem przedwstępną umowę sprzedaży mieszkania, które będzie możliwe dopiero po 5 latach (by spełnić wymogi udzielonej przez magistrat bonifikaty). To ona była główną bohaterką konferencji prasowej Przemysława Czarnka, który zwróci uwagę, że małżeństwo już zapłaciło za mieszkanie, gdyż tak poświadczyli u notariusza. Później jednak Karol Nawrocki zamiesza jeszcze bardziej, twierdząc, że kwotę przekazywał w ratach ze względu na dobro pana Jerzeg.
Jednak nie tylko to przykuwa uwagę w tym dokumencie. Przed notariuszem bowiem pan Jerzy Ż. pozwala Karolowi Nawrockiemu i jego zonie dysponować mieszkaniem, który "dopiero zamierza im sprzedać" i "upoważnia ich do zawarcia umowy sprzedaży [...] na warunkach określonych w niniejszej umowie przedwstępnej, a na pozostałych warunkach — według uznania pełnomocników, w tym na rzecz samych siebie" - cytuje . Owo pełnomocnictwo zostało także określone jako "nieodwołalne". W praktyce więc to oni stali się właścicielami lokalu i decydowali m.in. o jego sprzedaży.
Kiedy upłynął czas 5 lat, przed notariuszem pokazali jedynie wcześniejsze pełnomocnictwo, by sprzedać i jednocześnie sobie kupić mieszkanie pana Jerzego. To jasno bowiem wynika z aktu notarialnego z 2017 roku, bo w paragrafie 2 napisano:
"Karol Tadeusz Nawrocki i Marta Sandra Nawrocka, działający w imieniu Jerzego Ż., w wykonaniu przedwstępnej umowy sprzedaży z dnia 24 stycznia 2012 roku [tu numer notarialny umowy] sprzedają sami sobie prawo własności lokalu mieszkalnego [tu adres nieruchomości]".
Sam senior nie musiał nawet uczestniczyć w całej transakcji, co mogłyby potwierdzać słowa opiekunki, która przekazała, że był zaskoczony, iż mieszkanie nie jest jego.
Głos zabrały też dzieci pana Jerzego, z którym od lat nie utrzymywały kontaktów. Senior wcześnie zdecydował się opuścić rodzinę i nie płacił na nich alimentów. Zaznaczały, że po 40 latach koło roku 2014 ojciec się do nich odezwał, jednak jak same zaznaczają w "nie udało się z nim dogadać. Był jakby w innym świecie".
opr. aw