W położonym na zachodzie Turkmenistanu wilajecie (obwodzie) lebapskim zwolniono czterech pracowników instytucji państwowych, ponieważ odmówili przymusowej składki na gigantyczny ekran, na którym wyświetlano jedynie wizerunek prezydenta kraju - poinformował portal Chronika Turkmenistana.


Pracowników, w tym sprzątaczkę, instytucji podległych wydziałowi kultury etrapu (odpowiednika powiatu - PAP) kerkijskiego zwolniono dlatego, że nie godzili się na przymusowe potrącenie około 10 proc. zarobków na instalację ekranu.
Wszystkim pracownikom miejskich i wiejskich domów kultury w regionie polecono potrącić po 230 manatów (przy zarobkach wahających się w przedziale 1800- 2100 manatów). Według oficjalnego kursu jest to równowartość 514-600 dol., a według rzeczywistego, czyli czarnorynkowego – od 92 do 108 dol.
Monitor jest przeznaczony do wyświetlania wizerunku prezydenta kraju Serdara Berdimuchammedowa na tle flagi państwowej podczas oficjalnych uroczystości. Poza tymi okazjami nie jest używany - informuje portal.
Jeden ze zwolnionych powiedział korespondentowi portalu Chronika Turkmenistana, że potrącenia z pensji pracowników instytucji budżetowych są regularną praktyką. Ponadto pracownicy są zmuszani do wykonywania zadań niezwiązanych z ich zawodem – w zależności od pory roku hodują jedwabniki, pielą lub zbierają bawełnę, a przed wizytą wysokich urzędników ze stołecznego Aszchabadu sprzątają śmieci i zamiatają ulice. Często są do tego zmuszani w dni wolne i święta. Dodał, że zwolnionych zmuszono do napisania oświadczeń, że odchodzą z pracy z powodu stanu zdrowia.
Położony w Azji Centralnej Turkmenistan, jedno z najbardziej zamkniętych i opresyjnych państw świata, często gości na łamach mediów z powodu kuriozalnych decyzji i wymagań odnośnie pracowników sfery budżetowej. W ostatnich miesiącach informowano m.in. o zmuszaniu pracowników sektora państwowego do zakupów kolejnych książek prezydenta (oraz jego ojca, który władzę prezydencką scedował na syna), zegarków z podobiznami obydwu Berdimuchammedowów, czy też reżimowych gazet i czasopism, przy jednoczesnym podpisaniu zobowiązania, że nie będą one używane do celów bytowych - jako papier toaletowy, do zawijania żywności czy też jako podkładka na stół.
Państwo ingeruje w zasadzie w każdy aspekt życia swoich mieszkańców, regulując nawet kolor ubioru pracownic państwowych w zależności od ich stanu cywilnego. Kolejni prezydenci kraju otaczani są kultem jednostki, a wszelka krytyka kończy się w najlepszym przypadku - jak w opisanym powyżej - zwolnieniem z pracy, często jednak wtrąceniem na długie lata do więzienia. W kraju nie istnieje opozycja ani wolne media, a jedyne krytyczne informacje pochodzą z tzw. niezależnych mediów, najczęściej redagowanych za granicą.
Media te, według doniesień, są wnikliwie czytane przez prezydenta i jego świtę, skąd dowiadują się oni o prawdziwych nastrojach panujących w społeczeństwie. Podległe władzy publikatory lukrują rzeczywistość, starając się schlebiać przywódcy oraz jego ojcu, który po zrzeczeniu się władzy na rzecz syna zachował ogromne wpływy, oficjalnie piastując stanowisko przewodniczącego Rady Ludowej Turkmenistanu - izby wyższej parlamentu.(PAP)
nma/ fit/