Podatek handlowy, który wszedł w życie 1 września tego roku, nie wpłynie zasadniczo na kondycję handlu w Polsce - uważa Michał Krajczewski z Biura Maklerskiego Banku BGŻ. Jego zdaniem największe problemy z utrzymaniem dodatniego wyniku finansowego będą mieć sklepy sprzedające żywność w kanale tradycyjnym.


- Handel detaliczny, szczególnie żywnością, jest w trudnej sytuacji - zauważa w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor Michał Krajczewski, analityk BM Banku BGŻ - W negocjacjach z dostawcami czy miksie cenowym nowy podatek od razu może być przeniesiony na klienta. Sieci nie bardzo mogą wziąć dodatkowe koszty na siebie. W tym obszarze konkurencja dyskontów, super- czy hipermarketów jest bardzo duża, a marże znikome. Nawet jeden punkt procentowy decyduje o korzystnym lub negatywnym wyniku finansowym. W krótkim terminie paradoksalnie może to jednak zwiększyć rentowność spółek. Proces taki będzie bowiem ukierunkowany podwójnie: poprzez podniesienie cen dla klientów końcowych oraz obniżkę ze strony dostawców. Wysoka konkurencyjność jednak sprawi, że w dłuższym okresie ceny osiągną nowy poziom równowagi.
Jak wynika z ostatniego raportu Fundacji Republikańskiej, wartość transakcji na polskim rynku dystrybucji detalicznej wynosi przesło 700 mld ł rocznie, z czego blisko jedna trzecia trafia do właścicieli sklepów spożywczych. Segment ten opanowany jest w dużej części przez tzw. kanał nowoczesny (dyskonty, hipermarkety, supermarkety) przy malejącym od lat udziale placówek niezależnych (tzw. kanał tradycyjny).
1 września wszedł w życie zapowiadany przez rząd Prawa i Sprawiedliwości podatek handlowy. Nowe prawo wprowadza dwie stawki należności fiskusa uzależnione od wysokości rocznych przychodów. Jeśli zamkną się one w widełkach od 17-170 mln ł podatek wyniesie 0,8 proc. miesięcznie. Placówki handlowe osiągające wyższe przychody zapłacą 1,4 proc. Kwota wolna w skali roku została ustalona na poziomie 204 mln ł.
- W przypadku spółek odzieżowo-obuwniczych wpływ podatku od handlu detalicznego na sytuację przedsiębiorstw nie będzie duży - wskazuje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Michał Krajczewski, analityk z Biura Maklerskiego banku Banku BGŻ BNP Paribas. - Podmioty handlujące żywnością, pracujące na znacznie niższych marżach, nie mogą wziąć tej należności fiskusa całkowicie na siebie. Będą szukać rekompensat u klientów, dostawców oraz kooperantów.
Ustawa zakłada, że opodatkowany będzie jedynie przychód ze sprzedaży detalicznej na rzecz konsumentów, zwolnione z nowego podatku będą więc m.in. hurtownie. W przepisach nie przewidziano także, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, opodatkowania sklepów internetowych. Resort finansów zakłada, że z tytułu nowego podatku w 2017 roku do budżetu wpłynie 1,6 mld ł. Zdaniem większości ekspertów są to zbyt optymistyczne szacunki.
- Koszty związane z nowym podatkiem, które poniosą CCC czy LPP, czołowe polskie spółki działające w sektorze odzieżowo-obuwniczym, będą równe kilku procentom od zysku netto w tym i przysłym roku - prognozuje Michał Krajczewski. - Trzeba podkreślić, że sieci te coraz szybciej rozwijają się za granicą. zatem w sposób naturalny efekt nowej daniny fiskusa w wynikach będzie się zmniejszał.
Według analityka sektor ten jednak tyle rentowny, że podatek ten nie jest w stanie zachwiać spółkami.
- Nowy podatek prawdopodobnie z pewnym opóźnieniem zostanie przeniesiony na klientów i dostawców. Przy czym opóźnienie w sektorze jest stosunkowo duże, bo kolekcje zamawiane są z sześcio-, a nawet dziewięciomiesięcznym wyprzedzeniem. Dopiero po tym czasie klienci powinni odczuć efekty tej zmiany - prognozuje Michał Krajczewski.