[Aktualizacja 16.07.] Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan odzyskuje kontrolę nad krajem po próbie krwawego zamachu stanu, przeprowadzonej w nocy z piątku na sobotę przez zbuntowanych wojskowych, którym przeciwstawiły się lojalne wobec władz siły i tysiące ludzi, którzy wyszli na ulice.




Premier Turcji Binali Yildirim poinformował w sobotę dziennikarzy w Ankarze, że sytuacja w kraju po próbie wojskowego przewrotu jest "całkowicie pod kontrolą". Dodał, że zginęło w niej 161 osób, a 1440 zostało rannych.
Podkreślił, że dane te dotyczą sił lojalnych wobec władz i cywilów.
Według premiera wśród puczystów śmierć poniosło około 20 osób, a 30 zostało rannych.
Wcześniej tymczasowy szef sztabu generał Umit Dundar podał, że w starciach zginęło 190 osób, w tym 104 puczystów.
Anatolia poinformowała też, że 200 nieuzbrojonych żołnierzy, którzy uczestniczyli w próbie przewrotu, w poddało się i opuściło siedzibę szefostwa sztabu tureckich sił zbrojnych.
W związku z próbą puczu na rozkaz ministra obrony Efkana Ali w armii zdjęto ze stanowisk pięciu generałów i 29 pułkowników.
Premier poinformował też, że zatrzymano 2839 wojskowych biorących udział w próbie zamachu stanu. Są wśród nich zarówno zwykli żołnierze, jak i oficerowie wysokiej rangi. "Zostaną oni ukarani, tak jak na to zasługują" - dodał.
Premier poinformował, że członkowie tzw. równoległej struktury (tak rząd nazywa swych przeciwników, zwolenników mieszkającego w USA od 1999 roku islamskiego duchownego Fethullaha Gulena, oskarżonego przez władze w Ankarze o organizację przewrotu) są już w rękach tureckiego wymiaru sprawiedliwości.
Wyraził opinię, że każdy kraj, który stoi za Gulenem, nie może być przyjacielem Turcji.
"Gulen to przywódca organizacji terrorystycznej. Jeśli jakiś kraj ukrywa terrorystę, to kraj ten nie jest przyjacielem Turcji" - powiedział turecki premier, nie wymieniając USA, sojusznika Ankary w ramach NATO.
Próbę zamachu nazwał "ciemną plamą na tureckiej demokracji" i zaapelował do Turków, aby wyszli w sobotę wieczorem na główne place miast z flagami.
W ramach dochodzenia w związku z nieudanym wojskowym puczem tureckie władze aresztowały 10 członków Rady Państwa, czyli najwyższego sądu administracyjnego, i poszukują 140 członków Trybunału Kasacyjnego - podała w sobotę prywatna turecka telewizja NTV.
Wraz z wcześniejszą informacją o zwolnieniu ze stanowisk 2,7 tys. sędziów stanowi to sygnał, iż kontrakcja władz po nieudanym puczu kieruje się w znacznej mierze przeciwko wymiarowi sprawiedliwości - pisze agencja Reutera.
Próba zamachu stanu w Turcji
Premier Turcji Binali Yildirim oświadczył w piątek, że w kraju podjęto próbę wojskowego zamachu stanu - poinformowała turecka telewizja NTV. Tureckie siły zbrojne ogłosiły przejęcie władzy w kraju w celu ochrony porządku demokratycznego i wprowadzenie stanu wojennego. Prezydent Turcji wezwał swoich zwolenników do wyjścia na ulice. Według doniesień agenci Reutera, czołgi otworzyły ogień w okolicy parlamentu. Strzały słychać również na lotnisku w Stambule.
Po 22.00 polskiego czasu siły zbrojne Turcji poinformowały o przejęciu władzy w państwie. Po to, by - jak informują przedstawiciele Rady Pokoju - "odzyskać wolność oraz chronić demokrację i prawa człowieka". Żołnierze wkroczyli do siedziby telewizji publicznej TRT. Prezenterka odczytała oświadczenie armii.
Po kilku godzinach niepewności Erdogan wylądował na lotnisku w Stambule i oświadczył, że sytuacja jest już pod kontrolą. - Partia rządząca i prezydent zostali wybrani przez społeczeństwo i pełnią swoje obowiązki. Nigdy nie opuścimy kraju na rzecz tych intruzów - mówił Erdogan.
Zapowiedziano równocześnie przestrzeganie wszystkich międzynarodowych zobowiązań Turcji. Turcja jest członkiem NATO, posiada drugą pod względem liczebności - po amerykańskiej - armię paktu.
Szef sztabu tureckich sił zbrojnych znalazł się wśród zakładników, wziętych w piątek w siedzibie naczelnego dowództwa w Ankarze przez uczestników wojskowego zamachu stanu - poinformowała państwowa turecka agencja Anadolu.
Po 23:20 głos zabrał Recep Tayyip Erdogan.
Erdogan making a statement via Facetime
— Ahmed Al Omran (@ahmed)
Podkreślił, że pozostaje prezydentem kraju i naczelnym dowódcą armii. Prezydent Turcji wezwał swoich zwolenników do wyjścia na "ulice, parki, lotniska". Demonstrantom udaje się zatrzymać czołgi.
Ankara: Tank heading to Prime minster's palace. Protesters block the tank.
— Gilgo (@agirecudi)
Turkish People Seize Tanks via
— Liveuamap (@Liveuamap)
Erdogan dodał, że zamach jest dziełem "mniejszości w łonie armii". "Absolutnie nie uważam, że puczystom powiedzie się" - powiedział. "Nigdy nie wierzyłem w moc większą niż moc ludu" - dodał. Po 1:00 w nocy polskiego czasu na ulicach tureckich miast zbierały się tysiące ludzi.
W stolicy Turcji Ankarze wieczorem było słychać odgłosy strzelaniny, a nad miastem przelatywały wojskowe odrzutowce i śmigłowce.
Low flyby of F-16 combat aircraft over
— Silver Surfer (@RobPulseNews)
via
Parlament zebrał się na nadzwyczajnym posiedzeniu
Po nieudanym wojskowym zamachu stanu z ostatniej nocy parlament Turcji zebrał się w sobotę w Ankarze na transmitowanym przez telewizję nadzwyczajnym posiedzeniu.
Przed rozpoczęciem obrad deputowani zastygli na chwilę w ciszy, czcząc pamięć ofiar puczu, a następnie odśpiewali hymn narodowy. Przybyły premier Binali Yildirim został powitany aplauzem.
W sobotę wieczorem budynek parlamentu doznał znacznych uszkodzeń w rezultacie dokonanych przez uczestników puczu bombardowań lotniczych. Próbę obalenia legalnych władz potępiły zarówno rządząca Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), jak i cała parlamentarna opozycja.
Przed rozpoczęciem posiedzenia przed parlamentem zgromadziły się setki demonstrantów, powiewających tureckimi flagami.
Erdogan w SMS-ach wzywa obywateli do obrony demokracji
Prezydent Recep Tayyip Erdogan rozesłał w sobotę SMS-y na wszystkie telefony komórkowe w Turcji, wzywając obywateli, aby "stanęli w obronie" demokracji i pokoju. Wcześniej premier Binali Yildirim oświadczył, że sytuacja po próbie puczu jest pod kontrolą.
W wiadomości rozesłanej przez tureckiego prezydenta wezwano ludzi, by wyszli na ulice przeciwko "wąskim kadrom" armii, które zorganizowały przewrót.
Erdogan oskarżył spiskowców o to, że mieli zamiar go zabić, i przystąpił do czystek w siłach zbrojnych. "Zapłacą wysoką cenę za to, co się stało" - oświadczył. Jak oznajmił, "powstanie jest darem od Boga, ponieważ będzie powodem do wyczyszczenia armii".
Wcześniej turecka telewizja Fox nadała przemówienie Erdogana, który oświadczył m. in., że zamach był skierowany przeciwko "solidarności i jedności kraju", ale "żadna siła nie jest ponad wolą narodu".
Reuter cytuje wypowiedź dowódcy tureckich sił specjalnych, według którego siły zbrojne "nie puszczą płazem tej akcji".
Dowódca tureckiej I Armii odpowiedzialnej za Stambuł i zachodnią Turcję powiedział agencji Anadolu, że, puczyści to "niewielka frakcja" i "nie ma się o co martwić".
Lotnisko Chopina: odwołana część lotów do Turcji i z tego kraju
Część sobotnich lotów z Warszawy do Turcji została odwołana, podobnie jak loty powrotne z tego kraju - poinformowano na stronie warszawskiego Lotniska Chopina.
Jak podało lotnisko, odwołano dwa sobotnie loty do Stambułu oraz dwa przyloty z tego miasta, a także niedzielny przylot z Antalyi.
W sobote rano rzecznik Lotniska Chopina Przemysław Przybylski mówił PAP, że nie ma informacji, by jakieś loty do Turcji zostały odwołane, miał jednak sygnały od pasażerów, którzy mieli lecieć turystycznie do Turcji, że biuro podróży poinformowało ich, iż nie wylecą. Poinformował, że przewoźnik, który zdecydował o odwołaniu lotów, musi wysłać depeszę informacyjną w tej sprawie. Później - na stronie lotniska - poinformowano o odwołaniu niektórych lotów.
Rzecznik biura podroży Rainbow Radomir Świderski powiedział PAP, że sobotnie loty do Antalyi odbywają się zgodnie z planem. "Klienci, którzy decydują się na wylot, lecą normalnie. Z kolei ci, którzy się na to nie zdecydują, mogą bezkosztowo zrezygnować z wyjazdu" - zaznaczył.
Dodał, że firma nie podjęła decyzji o sprowadzaniu turystów przebywających w Turcji do domu, gdyż "na razie nie ma takiej potrzeby". "Wiemy, że w kurortach noc przebiegła spokojnie, nic się nie działo. Turyści wypoczywają w normalnych warunkach" - podkreślił Świderski.
Jak poinformowało w sobotę MSZ, sytuacja w większości kurortów jest spokojna, jednak resort "kategorycznie" odradza wszelkie podróże do Turcji. Ministerstwo uprzedza także, że mogą występować utrudnienia w transporcie lotniczym, lądowym, a także utrudnienia w komunikacji telefonicznej i internetowej. Część granic lądowych Turcji została zamknięta.
Informacje dla turystów
MSZ apeluje do Polaków przebywających w Ankarze i Stambule o zachowanie spokoju i wzmożonej ostrożności, unikanie miejsc zgromadzeń publicznych oraz podporządkowywanie się poleceniom służb lokalnych - powiedział PAP w nocy z piątku na sobotę dyrektor Biura Rzecznika MSZ Rafał Sobczak.
"Nasze służby dyplomatyczne i konsularne na bieżąco monitorują sytuację. Aktualnie oczekujemy na pełniejsze informacje tureckich władz z uwagi na sprzeczne informacje spływające do nas z Turcji. Najważniejsze, o co szczególnie apelujemy, by nasi rodacy przebywający w Ankarze i Stambule zachowali spokój" - zaznaczył Sobczak.
Dodał, że MSZ prosi też "o zachowanie wzmożonej ostrożności, unikanie miejsc zgromadzeń publicznych oraz podporządkowywanie się poleceniom służb lokalnych".
Władze Francji i USA zaleciły swoim obywatelom przebywającym w Turcji, aby nie wychodzili z domów zanim sytuacja się nie wyjaśni.
Numer alarmowy polskiej ambasady w Ankarze: (+90 312) 4572000. Lotnisko Chopina w Warszawie apeluje do podróżnych, którzy planują lot do Turcji o kontakt z linią lotniczą lub biurem podróży. "Aktualnie nie mamy informacji o odwołanych lotach z/do Turcji, ale sytuacja może ulec zmianie."
Samoloty Lufthansy i British Airways zawracają loty do Turcji.
MSZ: nie ma informacji, aby w Turcji ucierpiał jakikolwiek Polak
Z informacji, jakie posiada polski MSZ, wynika, że w związku z wydarzeniami w Turcji nie ucierpiał żaden z polskich turystów - poinformował w sobotę rzecznik resortu Rafał Sobczak.
"Z informacji, które aktualnie posiadamy w związku z wczorajszymi wydarzeniami w Turcji, wynika, że nie ucierpiał żaden polski turysta. W większości kurortów sytuacja jest spokojna" - powiedział podczas sobotniego briefingu.
Zaznaczył jednocześnie, że należy pamiętać, iż "to wszystko jest płynne, dynamika zdarzeń jest bardzo duża". "Mogą występować utrudnienia w transporcie lotniczym, w transporcie lądowym; mogą mieć też miejsce utrudnienia w komunikacji telefonicznej, internetowej" - wskazał.
Gwałtowne osłabienie tureckiej liry
Turecka lira zanotowała silne osłabienie w reakcji na doniesienia o przewrocie wojskowym. Wartość tureckiej waluty spada o około 4 proc. w stosunku od euro oraz 5 proc. w stosunku do dolara.
Kurs EUR/TRY w pierwszej reakcji na informacje z Turcji wzrósł w okolice poziomu 3,36. Lira jest tym samym najsłabsza w stosunku do euro od maja. Kurs USD/TRY sięgnął poziomu 3,05, co oznacza, ze turecka waluta w stosunku do dolara jest najsłabsza od stycznia.
Turcja, podobnie jak Polska, zaliczana jest do grona krajów rozwijających się. Trudno powiedzieć, jaki będzie finał dzisiejszych zajść nad Bosforem, jednak w poniedziałek, kiedy na rynkach finansowych znów rozpocznie się handel, może dojść do odpływu kapitału z naszego regionu do krajów (teoretycznie) bardziej bezpiecznych.
Już dziś widać było osłabienie złotego względem dolara, za którego płacono znów ponad 4 zł. Amerykańska waluta zyskuje także w relacji do euro, co może być reakcją inwestorów na kolejny dzień politycznych niepokojów w samej UE oraz jej otoczeniu. Z tych samych powodów umacnia się również japoński jen i szwajcarski frank.
Jeżeli władze – jakkolwiek teraz rozumieć to pojęcie w kontekście Turcji – lub same banki w porę nie zareagują, to nad Bosforem dojść może do runu na banki. Już dziś na Twitterze pojawiają się informacje o kolejkach przy bankomatach.
:Civilians rush to withdraw money from ATM machines in as military attempts coup via
— حسن سجواني (@HSajwanization)
dmi/ ap/