Podczas gdy większość spółek giełdowych zaprząta sobie głowę koronawirusem, w Krakchemii znów pierwsze skrzypce gra fiskus. Dyrektor Izby Administracji Skarbowej w Krakowie potwierdził, że spółka Jerzego Mazgaja zalega z 32 mln zł podatku.
Dwoma komunikatami opublikowanymi we wtorek wieczorem Krakchemia poinformowała, że otrzymała decyzje Dyrektora Izby Administracji Skarbowej w Krakowie dotyczących zaległości podatkowych. Dyrektor podtrzymał wyroki pierwszej instancji. Łączna suma zaległości to 32,1 mln zł plus odsetki.
O zaległościach podatkowych Krakchemii głośno było już w lipcu, który przyniósł aż dwa komunikaty Krakchemii dotyczące decyzji naczelnika małopolskiego urzędu skarbowego. Z jednego wynikało, że zdaniem naczelnika spółka ma fiskusowi do dopłaty 15,8 mln zł plus odsetki. To wynik kontroli w zakresie rzetelności deklarowanych podstaw opodatkowania oraz prawidłowości obliczania i wpłacania podatku od towarów i usług dotyczącej okresu styczeń-grudzień 2014. Z drugiego, że w wyniku podobnej kontroli za okres marzec-grudzień 2013 okazało się, że do dopłaty Krakchemia ma kolejne 16,3 mln zł plus odsetki. To właśnie o utrzymaniu w mocy tych decyzji spółka poinformowała wczoraj.
Faktury, których dotyczyła kontrola dotyczą obrotu tworzywami sztucznymi. Spółka podaje w komunikacie, że opierając się m.in. na stanowisku doradcy podatkowego, nie zgadza się z podejściem wyrażonym w decyzji organu drugiej instancji. Spółka zamierza podjąć niezwłocznie dalsze czynności prawne celem obrony swojego stanowiska, wnosząc skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie. Warto dodać, że decyzja dyrektora Izby Administracji Skarbowej to druga instancja, decyzja jest zatem wykonalna.
32,1 mln zł to sporo, zważywszy na przychody spółki, które w 2018 roku wyniosły 225,6 mln zł. Zaległość - bez odsetek - sięga więc 14,2 proc. obrotu z ostatniego roku. Dodatkowo spółka ostatnio notuje regularne straty. Spółka nie podała jeszcze raportu za 2019 rok, po trzech kwartałach miała jednak 147 mln zł przychodów ze sprzedaży oraz 4,6 mln zł straty netto. A przecież to jeszcze czasy przedkoronawirusowej "sielanki". Teraz o finansowanie i zyski może być jeszcze trudniej.
To nie pierwsza spółka Mazgaja w tarapatach
Ewentualna konieczność uregulowania zaległości może być dla Krakchemii poważnym obciążeniem. Warto dodać, że główny akcjonariusz spółki - Jerzy Mazgaj (32,9 proc. akcji) - niedawno musiał gasić (nieudanie) pożar w innej spółce. Płynność straciła powiązana kapitałowo z Krakchemią Alma, czyli sieć delikatesów premium uznawana jeszcze do niedawna za najważniejsze dziecko Mazgaja. Gdy okazało się jednak, że skala problemów jest zbyt duża, Mazgaj ewakuował się ze spółki, Alma zaś jeszcze przez kilka miesięcy dogorywała na GPW, by w czerwcu 2018 roku - w związku z ogłoszeniem upadłości - wylecieć z giełdy. Obligatariuszom i akcjonariuszom pozostało tylko liczyć straty.


Warto dodać, że w lutym 2019 roku pojawiła się decyzja Komisji Nazdoru FInansowego nakładająca 500 tys. zł kary na Almę (choć spółka była już po ogłoszeniu upadłości). KNF dopatrzyła się rażących nieprawidłowości w sprawozdaniach finansowych za za I półrocze 2016 roku oraz raportu rocznego i skonsolidowanego raportu rocznego za rok 2016. To czasy, gdy Mazgaj kontrolował Almę oraz zasiadał w jej organach (najpierw jako prezes, później szef rady nadzorczej). 20 marca 2017 roku na rynek, w którym ten zwracał uwagę na brak odpowiedzi ze strony władz spółki i niemożność - z winy władz spółki - przebadania raportu za 2016 rok. Tego samego, którego dotyczy kara. W końcu w styczniu 2020 roku karę za Almę dostał i osobiście sam Jerzy Mazgaj. Jak tłumaczyła KNF: "za rażące naruszenia obowiązków informacyjnych przez spółkę w okresie, w którym pełnili oni swoje funkcje".
Sam Mazgaj jednak zdołał uratować dla siebie z Almy to co najcenniejsze. Gdy sieć marketów przestała należycie pracować, uwaga inwestorów zaczęła skupiać się wokół posiadanych przez Almę akcji Vistuli (dzisiejsze VRG) i... Krakchemii. Te najpierw przejął mBank, były one bowiem zastawem pod kredyt, którego Alma nie mogła spłacić. Bank wspomnianych pakietów za długo jednak trzymać nie zamierzał i szybko ruszył na poszukiwania kupca. Po akcje zgłosił się... Jerzy Mazgaj. Za 25,39 proc. udziałów w Krakchemii zapłacił 4,8 mln zł. W ten sposób Mazgaj odzyskał silną pozycję w Krakchemii, w której posiada obecnie 32,9 proc. udziału i jest jej głównym akcjonariuszem. Zasiada także na fotelu przewodniczącego rady nadzorczej spółki, jej prezesem od marca 2016 roku pozostaje zaś Andrzej Zdebski.
Adam Torchała