Przyszłoroczny deficyt budżetowy Chin wyniesienie 3%, czyli mniej niż w tym roku, a produkcja przemysłowa odbiła w górę, zaskakując analityków. Jednocześnie Państwo Środka boryka się z poważnymi problemami na wielu poziomach. Jaka jest prawda o stanie drugiej gospodarki świata i co możemy wywróżyć jej na przyszły rok?


W świadomości polskiej publiczności jeszcze 5 lat temu chiński smok miał zjeść amerykańskiego orła i dotrzeć do Europy Nowym Jedwabnym Szlakiem. Zamiast supremacji chińskiej władzy nad światem, prosto z Wuhan rozlało się po nim co innego. Państwo Środka okazało się być jednym z głównych przegranych pandemii. Głównie za sprawą polityki “Zero Covid”, która paraliżowała chińską gospodarkę do stycznia 2023 roku, gdy na Zachodzie zapomniano już o noszeniu maseczek.
W międzyczasie Chiny doświadczyły także zawirowań na rynku nieruchomości, społeczeństwo szybko się starzeje, a bezrobocie wśród młodych bije rekordy. Z drugiej strony szorujące od dłuższego czasu po dnie chińskie indeksy mają od czego odbijać.
Według agencji Reutera Chiny będą w 2024 r. jednym z zakładów obarczonych największym ryzykiem i największym potencjałem zysku. Gdy indeks S&P500 wzrósł w tym roku o 1/4 i jest bliski ustanowienia nowego szczytu, hongkoński Hang Seng stracił do 20 grudnia 16%. To drugi najgorszy giełdowy indeks 2023 roku. Pierwszym jest Shanghai B-Share Index, który spadł od stycznia o ponad 20%.


Mieszane dane z chińskiej gospodarki
Oficjalne statystyki podawane przez władze w Pekinie powinny być przyjmowane z ostrożnością. Wielu komentatorów uważa, że Chiny fałszują dane. Nawet jeśli nie odbywa się to na poziomie centralnym, istnieją wątpliwości względem prowincji, które mogą lukrować wyniki, żeby zyskać w oczach urzędników ze stolicy. Mając tego świadomość, zobaczmy, jak kształtowały się ostatnie odczyty podane przez Narodowe Biuro Statystyczne Chin.
Produkcja przemysłowa Państwa Środka wzrosła w listopadzie o 6,6% w porównaniu z tym samym okresem 2022 r. Wynik przekroczył prognozowane 5,6%. Listopadowy wskaźnik PMI dla przemysłu osiągnął w Chinach wartość 50,7 punktów, również przebijając oczekiwania analityków. W zeszłym miesiącu lepszy niż zakładano, okazał się także chiński PMI dla usług, który sięgnął 51,5 pkt. Oba istotne wskaźniki makroekonomiczne znalazły się więc powyżej poziomu 50 punktów, sygnalizując ożywienie w gospodarce.
Sprzedaż detaliczna w Chinach zaliczyła w listopadzie wzrost o 10,1% rdr. Wskaźnik będący barometrem wydatków konsumenckich, okazał się być o 2,5% wyższy niż w październiku. Nie spełnił jednak oczekiwań analityków, którzy obstawiali, że wzrośnie do 12,5%. Wysokie prognozy wynikały z niskiej bazy porównawczej z 2022 roku, kiedy w Państwie Środka trwały covidowe ograniczenia.
Finalnie w okresie od stycznia do listopada 2023 roku chińska gospodarka osiągnęła następujące wyniki:
- sprzedaż detaliczna +7,2%
- inwestycje w środki trwałe +2,9%
- produkcja przemysłowa +4,3%
- import i eksport 0%
- wzrost PKB (za trzy kwartały 2023 r.) +5,2%
- inwestycje zagraniczne (styczeń do października) -9,4%
Patrząc na 2022 rok, kiedy chińskie PKB wzrosło o jedyne 3% (najsłabszy wynik od 1977 r.), analitycy spodziewali się czegoś więcej. Po odejściu od polityki "Zero Covid" oczekiwano dynamiczniejszego wzrostu m.in. przez efekt niskiej bazy. Bank Światowy oraz Azjatycki Bank Rozwoju szacują, że chińskie PKB wzrośnie w 2023 roku o 5,2%. Prognoza Międzynarodowego Funduszu Walutowego wskazuje zaś na 5%. Dokładnie tyle wynosi cel wyznaczony na ten rok przez chińskie władze.
2024 rok może przynieść słabszy wynik.Bank Światowy przewiduje w nim wzrost PKB Chin o 4,5% rdr., podczas gdy MFW 4,6%. 5 grudnia agencja ratingowa Moody's zmieniła prognozę dla chińskiej gospodarki ze stabilnej na negatywną.Niektóre spadkowe trendy obserwowane w chińskiej gospodarce przez większą część 2023 roku odwróciły się jednak na ostatniej prostej. Mowa tu m.in. o kurczącym się handlu zagranicznym, który wrócił na plus w październiku i listopadzie.


Stymulus od Ludowego Banku Chin i przyszłoroczny deficyt
Pekin podejmuje kroki, żeby zapobiec spowolnieniu i stawia na zwiększanie płynności w systemie finansowym. W październiku władze zdecydowały o wydaniu specjalnych obligacji skarbowych o wartości 1 bln juanów (140 mld dolarów). Pieniądze z ich sprzedaży mają zostać przeznaczone na odbudowę strat po kataklizmach naturalnych, które dotknęły w lecie kilka chińskich prowincji.
Na tym jednak nie koniec. 15 grudnia chiński bank centralny wpompował do systemu bankowego rekordową ilość płynności w ramach działań mających wesprzeć gospodarkę. Komercyjni kredytodawcy otrzymali dostęp do 800 mld juanów (112 mld dol.) średnioterminowych pożyczek MLF. Analitycy spodziewali się ponad dwukrotnie niższej kwoty.
To put things into perspective: While the Fed and the ECB are reducing their balance sheets and taking some liquidity out of the market, the Chinese central bank (PBoC) is pumping even more money into the market to stop the economic crash.
— Holger Zschaepitz (@Schuldensuehner)
Przyszłoroczny deficyt budżetowy Chin ma wynieść 3% PKB, a więc będzie niższy niż tegoroczne 3,8%. Warto podkreślić jednak, że do takiego poziomu podwyższono go dopiero w październiku 2023 r. Początkowo również w nim deficyt budżetowy Chin miał zamknąć się w 3% PKB.
Pekin ma także wiele możliwości, żeby zwiększyć swoje wydatki. Według chińskich informatorów agencji Reutera, w razie potrzeby władze mogą wyemitować kolejną serię specjalnych obligacji skarbowych o wartości do 1 bln juanów (140 mld dol.). Swoje własne obligacje opiewające na nawet 4 bln juanów mogą wyemitować również samorządy lokalne. Pieniędzy nie braknie, a problemem Chin nie jest obecnie inflacja, tylko deflacja.
Chiński wskaźnik cen towarów i usług konsumenckich (CPI) spadł w listopadzie o 0,5% rdr. To największy spadek od 3 lat oraz drugi miesiąc pod rząd, kiedy inflacja w Państwie Środka wkroczyła na ujemne tereny. Utrzymująca się deflacja jest postrzegana przez ekonomistów jako oznaka słabości gospodarki.Ogólny spadek cen ma miejsce, kiedy konsumenci wstrzymują się z zakupami, co z kolei obniża sprzedaż, zyski i inwestycje firm.
Niespokojny rynek pracy i problemy społeczne
Bezrobocie w Chinach zatrzymało się w listopadzie na poziomie 5%, czyli takim samym jak we wrześniu i październiku. Szkopuł tkwi w szczegółach. W czerwcu 2023 roku bezrobocie wśród chińskiej młodzieży osiągnęło rekordowy poziom 21,3%. Po tym "sukcesie" władze przestały publikować statystyki na ten temat. O czymś świadczy jednak liczba osób ubiegających się o państwowe stanowiska.
Według listopadowego artykułu chińskiej gazety Global Times, w agencjach rządowych i powiązanych instytucjach pojawiła się w tym roku rekordowa liczba wakatów. O 39 600 miejsc pracy walczyła jednak także rekordowa liczba młodych Chińczyków. Było to 3 mln osób. W minionych latach o jedno państwowe stanowisko ubiegało się średnio 70 kandydatów. W tym 77.
Popularność państwowych posad tłumaczy fakt, że zatrudnione na nich osoby mogą liczyć na regularne wypłaty, dobrą opiekę medyczną, ubezpieczenie oraz pewną emeryturę. Poza "żelazną miską ryżu" kusi ich również perspektywa wolnych weekendów i dniówka od godziny 9 do 17. Duża część Chińczyków zatrudnionych w sektorze prywatnym pracuje w systemie 996 - od 9 rano do 9 wieczór, przez 6 dni w tygodniu.
Opisywany tryb pracy przestaje odpowiadać wielu Chińczykom, co przekłada się na spadek produktywności. Obok zjawiska wysokiego bezrobocia wśród młodych osób, Państwo Środka traci również swój udział w światowej populacji w wieku produkcyjnym. Do tej pory spadł ze szczytowego poziomu 24% do 19% i oczekuje się, że spadnie do 10% w perspektywie kolejnych 35 lat.
W 2023 roku padł jeszcze jeden rekord. Studia ukończyło w nim 11,6 mln Chińczyków, czyli najwięcej w historii. Nie mogąc znaleźć zatrudnienia odpowiadającego swoim kompetencjom, coraz więcej obywateli Państwa Środka decyduje się na emigrację. Nie brakuje też uciekających z kraju przez polityczne represje. Jak opisuje New York Times, w ciągu ostatniej dekady do Stanów Zjednoczonych przez granicę z Meksykiem próbowało przedostać się 15 tys. obywateli Chin. W samym 2023 roku liczba ta wzrosła do 24 tys. przechwyconych imigrantów z Państwa Środka.
Co dalej z chińskim rynkiem nieruchomości?
Obok braku dobrej pracy młodzi Chińczycy muszą mierzyć się również z kryzysem w sektorze nieruchomości. To dodatkowe obciążenie dla słabnącej demografii. Własność prywatna mieszkań w Państwie Środka to stosunkowo nowy wynalazek. Po otwarciu chińskiego rynku nieruchomości w latach 90. jego wartość rosła w błyskawicznym tempie aż do 60 bln dolarów, otrzymując od Goldman Sachs tytuł największej klasy aktywów na świecie.
Oceniano, że wraz z powiązanymi branżami rynek nieruchomości odpowiada za 1/4 lub nawet 1/3 PKB Chin. Spekulacja kwitła, miliony mieszkań stały puste, a zwykli Chińczycy nie mogli pozwolić sobie na ich kupno. Pekin postanowił interweniować i w 2020 roku określił trzy czerwone linie, ustalając maksymalny poziom dźwigni dla spółek deweloperskich.
🇨🇳 ’s Real Estate Meltdown Is Battering Middle Class Wealth – Bloomberg
— Christophe Barraud🛢🐳 (@C_Barraud)
Gdy kurek z pieniędzmi został zakręcony, sytuacja branży zaczęła pogarszać się z miesiąca na miesiąc, aż do kryzysu. Jego twarzą stało się Evergrande - jeden z największych deweloperów w Państwie Środka. Pomimo kataklizmów, które powinny zetrzeć go z powierzchni ziemi (zadłużenie na 335 mld dol., trwające 18 miesięcy zawieszenie notowań, śledztwa, zatrzymanie prezesa itd. itp.), spółka nadal nie ogłosiła oficjalnego bankructwa. Na początku grudnia deweloper otrzymał odroczenie w sprawie petycji likwidacyjnej do 29 stycznia 2024 r., zyskując czas na sfinalizowanie restrukturyzacji.
Przedłużeniu uległa również saga upadłościowa Country Garden - innego dewelopera ze ścisłej chińskiej czołówki. Spółka spłaciła 13 grudnia obligacje o wartości 111 mln dolarów oraz zyskała 430 mln dol., sprzedając udziały w firmie Zhuhai Wanda. Mimo to Country Garden ma wciąż do spłaty 13 mld dol. zaległych obligacji oraz zadłużenie sięgające 186 mld dolarów. Spółka realizuje 3000 projektów mieszkaniowych oraz zatrudnia 60 000 pracowników, przez co mówi się, że jego upadek mógłby być jeszcze dotkliwszy w skutkach niż bankructwo Evergrande.
Według analizy przeprowadzonej przez oxfordzkiego badacza Louise Loo, rozwiązanie problemów w sektorze nieruchomości może zająć Chinom od 4 do 6 lat. Badacz twierdzi, że tyle czasu potrzeba, aby rozładować nadpodaż na rynku. Loo nie spodziewa się jednak znacznego efektu ubocznego dla reszty światowej gospodarki.
Lokalne władze starają się oddziaływać na popyt. Miejska Komisja ds. Mieszkalnictwa w Pekinie obniżyła w grudniu minimalny wkład własny dla pierwszego mieszkania do 30%. Według Reutera odsetek ten wahał się wcześniej w zależności od lokalizacji od 35% do 40%. Zmieniono również wymogi depozytu za drugie mieszkanie. Wyniesie on do 40-50%, zamiast wcześniejszych 60-80%. Podobne kroki podjęto również w Szanghaju.
Według Larry'ego Hu, głównego ekonomisty ds. Chin w Macquarie Group, który rozmawiał na ten temat z CNBC, Pekin może spróbować rozwiązać problem na szczeblu centralnym. Np. stworzyć pożyczkodawcę ostatniej instancji dla deweloperów w kryzysie, podobnie jak miało to miejsce w przypadku programu TARP powołanego przez Departament Skarbu USA podczas kryzysu finansowego z 2008 roku.
Ciasteczko z wróżbą na chiński rok smoka 2024
Niedźwiedzie znajdą wiele powodów, żeby obstawiać kryzys w Chinach.Na Wall Street shortowanie Chin bije w tej chwili rekordy popularności. Według najnowszej cyklicznej ankiety Bank of America przeprowadzanej wśród zarządzających wielkimi funduszami inwestycyjnymi, gra na spadek chińskich akcji to drugi najczęstszy "zakład", który obstawia 22% spośród 219 przebadanych managerów. Taki sam odsetek pytanych wskazywał je miesiąc wcześniej.
Bykom również nie brakuje argumentów za odbiciem. Pomimo kruchego ożywienia chińskiej gospodarki, coraz więcej ekonomistów wskazuje, że przyszły rok może przynieść zmianę sytuacji, a pieniądze wlewane przez Pekin do systemu finansowego ożywią giełdy. W wypowiedziach dla amerykańskich mediów zwracali na to uwagę m.in. analitycy Fidelity International i Morgan Stanley. Większość zależy tutaj jednak od polityki gospodarczej chińskich władz.
W sieci wciąż zderzają się dwie narracje. Według jednej chiński smok zje amerykańskiego orła i pofrunie do gwiazd, ale zajmie mu to więcej czasu, niż zdawało się kilka lat temu. Według drugiej chiński smok uderzy w ziemię przed zjedzeniem czegokolwiek i poturbuje się tak mocno, że nie wstanie na nogi przez kolejne kilkadziesiąt lat. Państwo Środka może jednak czekać środkowa droga.
Ożywienie może stać się faktem, ale indeksy nie dotrą do nowych szczytów. Jeśli Chiny czeka kryzys, to nie grozi im przez niego upadek. Międzynarodowe wpływy Pekinu mogą się jeszcze poszerzyć, ale nie wyprą Amerykanów. To jednak najmniej atrakcyjna medialnie wróżba na temat przyszłości Pekinu.