Szef resortu obrony Iranu Aziz Nasirzadeh zapowiedział w niedzielę, że Teheran odpowie na ewentualny atak USA lub Izraela. Ostrzeżenie ministra było reakcją na wypowiedź premiera Izraela Benjamina Netanjahu, który zagroził odwetem po ataku wspieranych przez Iran rebeliantów Huti na Tel Awiw.


"Jeśli USA albo syjonistyczny reżim (Izrael) rozpoczną taką wojnę, to Iran obierze za cel ich interesu, bazy i siły (zbrojne), gdziekolwiek się one znajdują i kiedykolwiek uzna to za konieczne" - oznajmił Nasirzadeh w wywiadzie dla irańskiej telewizji państwowej.
Jemeńscy bojownicy Huti zaatakowali w niedzielę rano rakietą balistyczną lotnisko Ben Guriona w Tel Awiwie, a Netanjahu zapowiedział wkrótce potem więcej ataków na rebeliantów i podkreślił jednak, że odpowiedź na ataki Huti nie będzie jednorazowym atakiem.
Nasirzadeh powiedział, że Huti podejmują swe operacje niezależnie od Teheranu, co - jak wyjaśnia Reuters - jest oficjalnym stanowiskiem powtarzanym przez irańskie władze. Minister dodał, że Iran "nie jest wrogo nastawiony do sąsiednich państw".
Wcześniej w niedzielę tamtejsze media poinformowały, że Iran wyprodukował nową rakietę balistyczną na paliwo stałe; pocisk nazwany Kasem Basir ma zasięg 1,2 tys. km.
Pod koniec kwietnia minister spraw zagranicznych Iranu Abbas Aragczi zagroził, że każdy atak na Iran spotka się z natychmiastową odpowiedzią. Reuters zinterpretował te słowa jako odpowiedź na sugestie ze strony izraelskich władz, że w nadchodzących miesiącach mogą dokonać ataków na irańskie obiekty nuklearne. Netanjahu ponowił wtedy apel o likwidację całej infrastruktury nuklearnej Iranu.
Wspierani przez Iran Huti od wybuchu wojny w Strefie Gazy atakują Izrael rakietami i dronami. Większość pocisków odpalanych z Jemenu jest zestrzeliwana, nie powodując ofiar i nie czyniąc strat. (PAP)
fit/ kar/
arch.