Chilijscy bankierzy centralni dokonali trzeciej z rzędu redukcji stóp procentowych. Ale tym razem obniżka była mniejsza, niż tego oczekiwał rynek. Przy czym inflacja CPI w Chile spada jeszcze szybciej niż stopy procentowe w banku centralnym.


Jednogłośną decyzją Rady Banku Centralnego Chile stopa polityki monetarnej (MPR) została obniżona o 50 punktów bazowych, z 9,50% do 9,00%. To trzecia redukcja z rzędu po tym, jak w lipcu chilijskie władze monetarne ścięły stopy aż o 100 pb., a we wrześniu „dołożyły” kolejne -75 pb.


Po październikowej decyzji Chilijczyków rynek spodziewał się ruchu także o 75 pb. Zatem obniżka „tylko” o 50 pb. jest słabsza od oczekiwań oraz mniejsza niż we wrześniu (-75 pb.) i w lipcu (-100 pb.).
Dz
- Inflacja nadal maleje. W swojej części bazowej nawet szybciej, niż tego oczekiwano w ostatnim Raporcie o Polityce Monetarnej (…). Dwuletnie oczekiwania inflacyjne zarówno w ramach Badania Oczekiwań Ekonomicznych jak i Badania Traderów Finansowych utrzymują się na poziomie 3% - czytamy w październikowym komunikacie Banku Centralnego Chile.
We wrześniu inflacja CPI w Chile obniżyła się do 5,1% wobec 5,3% miesiąc wcześniej. Przez poprzednie 11 miesięcy chilijska inflacja spadła z 13,3% (listopad ’22) do najniższego poziomu od dwóch lat. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie zdecydowana reakcja chilijskich bankierów centralnych, którzy między lipcem 2021 a październikiem ’22 podnieśli stopy procentowe z rekordowo niskich 0,5% do 11,25%.
Polska na zachodniej półkuli
Nieprzypadkowo od o chilijskiej polityce monetarnej na łamach Dz piszemy już od ponad roku. Ten andyjski kraj wykazuje spore podobieństwa do Polski. Podobnie jak u nas, tak w Chile w latach 80. XX wieku rządy sprawowała wojskowa junta (tyle że u nas wspierana przez ZSRR, a w Chile przez USA). To na wzór chilijski (aczkolwiek ze sporymi modyfikacjami in minus) wprowadzono u nas system OFE. Polska i Chile charakteryzują się też podobnym poziomem rozwoju gospodarczego pod względem PKB per capita. Oba kraje są znaczącymi producentami miedzi, a KGHM dokonał dużej inwestycji w złoża w Sierra Gorda.
W ostatnich trzech latach połączyła nas jeszcze jedna analogia. Tak Chile jak i Polska „sprezentowały” sobie bardzo wysoką inflację. W obu krajach zaczęła ona szybko rosnąć jeszcze na początku 2021 roku. W Andach jesienią ubiegłego roku sięgnęła ona 14%. U nas w tym samym czasie szczytowała na poziomie ok. 18%. Różne było jednak podejście władz monetarnych.
W Chile za podnoszenie stóp procentowych zabrano się jeszcze w lipcu 2021 roku. W Polsce kilka miesięcy później. Władze monetarne w Santiago w ponad rok podniosły koszty kredytu z niemal zera (tj. 0,5%) aż do 11,25% w listopadzie ’22. W grudniu inwestorom zakomunikowano, że to już koniec podwyżek. Od tego czasu inflacja CPI w Chile obniżyła się z 14% do blisko 5%. Dla porównania, w Polsce odnotowaliśmy spadek z 18,4% do 8,2% we wrześniu. A zatem Chilijczycy są znacznie bliżsi zdławienia inflacji niż Narodowy Bank Polski, którego analitycy nie przewidują powrotu do celu inflacyjnego przed rokiem 2026.
W Polsce jesteśmy obecnie po dwóch cięciach stóp procentowych. We wrześniu i w październiku Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopę referencyjną NBP łącznie o 100 pb. W listopadzie zapewne obniży o kolejne 25 pb. Różnica jest jednak taka, że w Chile stopy zaczęto obniżać ze znacznie wyższego poziomu i że w andyjskim kraju są one teraz wyraźnie powyżej zrealizowanej inflacji CPI za ostatnie 12 miesiące. W Polsce od roku 2017 obserwujemy realnie ujemną stopę procentową (tj. nominalna stopa banku centralnego jest niższa od inflacji CPI) i to się raczej nie zmieni w nadchodzących miesiącach.