Po 10 latach w Bułgarii powrócił temat wydobycia gazu łupkowego. Poprzednio głośno o tej metodzie pozyskiwania gazu było w latach 2010-2011, kiedy to do Ministerstwa Energetyki wpłynęło siedem wniosków o zgodę na badanie i wydobycie.


Jednak w 2012 r. na tle silnych protestów społecznych parlament nałożył bezterminowe moratorium na wydobycie gazu metodą szczelinowania hydraulicznego. Oferty złożyły wówczas dwie spółki zagraniczne - Chevron Bulgaria Holding i Integrity Towers Inc. Dotyczyły pięciu pól, w tym czterech w północno-wschodniej Dobrudży, podstawowym regionie produkcji zboża i słonecznika.
Moratorium przyjęto pod presją ekologów i protestów miejscowej ludności, obawiającej się nie tylko o płony, lecz i o skażenie wody, która w tym regionie znajduje się bardzo głęboko.
W ocenie niektórych ekspertów, akt parlamentu na dekadę pozbawił Bułgarię alternatywnych źródeł surowca i możliwości dywersyfikacji dostaw, w 100 proc. uzależniając kraj od producentów z Rosji, Azerbejdżanu, Turcji i Grecji.
Obecnie część ekspertów jest zdania, że nadszedł czas na ponowne rozpatrzenie możliwości wydobycia gazu łupkowego w Bułgarii. Według Martina Władimirowa z pozarządowego Ośrodka Badania Demokracji wydobycie w Bułgarii byłoby opłacalne. Szacunki Władimirowa i jego kolegów wskazują, że cena wydobytego hydraulicznym szczelinowaniem gazu byłaby osiem raz niższa w porównaniu z aktualną ceną tego nośnika energii na europejskich rynkach.
Pierwsze głosy na korzyść gazu łupkowego natychmiast spotkały się z negatywną reakcją społeczną, zwłaszcza w Dobrudży. Nie wiadomo, czy opinia publiczna tym razem, w obliczu trudności z dostawami gazu, będzie równie stanowcza jak 10 lat temu.
Ewgenia Manołowa