Jako prezydent będę gwarantem tego, że rząd wywiąże się z obietnicy podniesienia kwoty wolnej od podatku - zadeklarował we wtorek kandydat Koalicji Obywatelskiej w wyborach prezydenckich Rafał Trzaskowski.


Trzaskowski był pytany we wtorek na konferencji prasowej, dlaczego obiecuje kwotę wolną od podatku, skoro to samo obiecywała znajdująca się obecnie w rządzie Koalicja Obywatelska, a tego nie dokonała. W odpowiedzi Trzaskowski podkreślił, że nie jest w rządzie, lecz - jak zauważył - do zadań prezydenta należy "pospieszanie rządu do realizacji postulatów, żeby działał w sposób znacznie bardziej efektywny". Zapowiedział, że jeśli zostanie prezydentem, to będzie rozliczał z obietnic każdy rząd - niezależnie od tego, jaka partia go tworzy.
"Pozytywnie oceniam to, że rząd jasno zapowiedział, że ta kwota (wolna od podatku) zostanie wprowadzona w 2027 rok, dlatego, że na wywiązywanie się ze swoich obietnic rząd ma kadencję" - mówił Trzaskowski. "Na pewno będę gwarantem tego, że rząd z tej obietnicy się wywiąże (...) ale prezydent powinien być właśnie gwarantem tego, że niezależnie kto rządzi, wywiązuje się ze swoich obietnic" - dodał.
Dz
Obniżka podatków i zwiększenie kwoty wolnej do 60 tys. zł była jednym ze stu konkretów Koalicji Obywatelskiej, zaprezentowanych przed wyborami w 2023 roku. Na konferencji w marcu ubiegłego roku premier Donald Tusk mówił, że rząd nie rezygnuje z projektu kwoty wolnej 60 tys. zł, jednak nie jest w stanie go w 2024 - ze względów budżetowych - zrealizować. W ub. tyg. minister finansów Andrzej Domański powiedział w radiowej Trójce, że podniesienie kwoty wolnej jest w planach do końca 2027 r. "Chciałbym, żeby było to nawet wcześniej niż w roku wyborczym. Być może w roku 2026. Najpierw przedstawię rozwiązania premierowi, później będziemy dyskutować o dacie" - dodał Domański.
Trzaskowski zadeklarował też, że jako prezydent zostanie "gwarantem stabilności wydatków publicznych". "Trzeba znaleźć złoty środek między realizacją obietnic publicznych, a z drugiej strony - zadbaniem o stabilność finansów i o deficyt (finansów publicznych)" - zaznaczył.
Kandydat KO pytany, czy jako prezydent podpisałby ustawę o dopłatach do kredytów hipotecznych, odpowiedział, że jest zwolennikiem tego, by samorządy dostawały więcej pieniędzy na budownictwo komunalne i społeczne, "by realizowały swoje zadania i priorytety". "Samorządy robią to w sposób najbardziej efektywny" – dodał.
Zapewnił, że jako prezydent będzie bardzo dokładnie analizował ustawę ws. dopłat do kredytów, która trafiłaby na jego biurko. "Zobaczymy, jaka ustawa wyjdzie z rządu i wtedy będę podejmował decyzję, czy ją podpisywać, czy nie" – stwierdził. Podkreślił, że wszelkiego rodzaju ułatwienia dla ludzi młodych, a także rozwiązania, które mogłyby się przyczynić do spadku cen mieszkań co do zasady będą przez niego popierane.
Trzaskowski był również pytany o słowa Karola Nawrockiego - popieranego przez PiS kandydata w wyborach prezydenckich - który wezwał we wtorek Radę Polityki Pieniężnej do obniżenia stóp procentowych.
Jak mówił kandydat KO, "od wielu miesięcy" nawołuje do podjęcia takiego działania. "Apelowałem miesiące temu jeszcze w Gliwicach do prezesa (NBP, Adama Glapińskiego) i do Rady Polityki Pieniężnej, żeby te stopy spadły, dlatego że jest to potrzebne do tego, żeby nasza gospodarka mogła się rozwijać, staniały raty kredytów" - przypomniał Trzaskowski.
"Dzisiaj dokładnie to samo mówi mój konkurent. Wszyscy wiemy, że prezes Glapiński niestety nie jest politykiem niezależnym, który kieruje się dobrem gospodarki, a podejmuje decyzje umotywowane politycznie. Myślę, że Karol Nawrocki nie musi apelować, tylko powinien poprosić prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, żeby wykonał telefon do prezesa Glapińskiego" - ironizował.
Jego zdaniem, prezes NBP "nie ma żadnych osiągnięć", które uzasadniałyby wysokość jego zarobków. Ocenił, że Glapiński nie podejmuje odpowiedzialnych i apolitycznych decyzji, a "zachowuje się jak funkcjonariusz polityczny". "Tutaj nie chodzi nawet o same zarobki, tylko o to czy panu prezesowi Glapińskiemu należą się takie pieniądze za pracę, którą wykonuje. W mojej ocenie nie" - podkreślił Trzaskowski.
Trzaskowski: Jestem za stopniowym obniżaniem składki zdrowotnej
Trzaskowski zapytany na wtorkowej konferencji prasowej o jego priorytety jako prezydenta Warszawy na najbliższe miesiące, odpowiedział, że dla niego kluczowa jest kwestia ochrony zdrowia, na którą stołeczny samorząd ma przeznaczyć do 2030 r. 800 milionów zł. "Przez te ostatnie lata przejmowaliśmy na siebie obowiązki rządu wtedy, kiedy likwidował choćby (program wsparcia-PAP) in vitro" - powiedział.
Pytany, czy popiera obniżenie składki zdrowotnej, oświadczył, że "jest za jej stopniowym obniżaniem". "Oczywiście to wymaga reformy ochrony zdrowia, przede wszystkim doprowadzenia do tego, żeby ochrona zdrowia była jak najbardziej efektywna" - ocenił Trzaskowski.
Wskazał, że jednym z jego pomysłów na usprawnienie systemu ochrony zdrowia jest zwiększenie cyfryzacji w tym obszarze. Trzaskowski zapewnił, że rozwiązania cyfrowe zapewnią Polakom dostęp do danych medycznych oraz możliwość kontaktu z lekarzami za pośrednictwem internetu.
Kandydat KO podtrzymał też swoją wcześniejszą deklarację, że podpisze ustawę dającą prawo do aborcję do 12. tygodnia ciąży. "Taka jest zgoda większości moich koleżanek i kolegów w Sejmie i stąd tego typu deklaracja" - tłumaczył.
"Najważniejsze dla mnie jest to, że to kobiety powinny decydować o swoim życiu i zdrowiu i swojego zdania nigdy w tej sprawie nie zmieniłem. To jest dla mnie podstawa" - powiedział.
Pytany, jak chce przekonać swoich koalicjantów do poparcia tego rozwiązania, zapowiedział, że będzie wywierał presję na swoich kolegach, by taka ustawa przeszła przez parlament. Oświadczył również, że w sytuacji, gdy projekt ustawy ws. liberalizacji prawa aborcyjnego do 12. tygodnia ciąży nie pojawi się w porządku obrad Sejmu, wówczas skorzysta z prawa inicjatywy ustawodawczej przysługującej prezydentowi i przygotuje własny projekt.
"Wielu moich kolegów z PSL-u dzisiaj jasno mówi, że nie będzie zmieniało swojej decyzji, dlatego że i tak prezydent (Andrzej) Duda zawetuje tę ustawę" - zauważył Trzaskowski.
Dodał jednak, że nie ma gwarancji, iż przekona większość do poparcia takiego projektu. "Natomiast uważam, że presja absolutnie ma sens i że dzisiaj też przy tym, że absolutna większość Polek i Polaków wspiera tego typu rozwiązania, że jest to właśnie kierunek, który zmierza również do rozwiązania problemu demograficznego w Polsce" - ocenił.
Trzaskowski podkreślił, że poprawa sytuacji demograficznej w Polsce zapewni bezpieczeństwo m.in. na rynku pracy. Stwierdził też, że przy tak restrykcyjnych przepisach, jakie mamy dziś w kraju, trudno mówić o jakimkolwiek bezpieczeństwie. "Kobiety boją się rodzić dzieci przy takim prawie, dlatego to prawo musimy jak najszybciej zmienić" - zaapelował.
Trzaskowski: Jako prezydent byłbym niezależny od koalicji rządzącej
Na wtorkowej konferencji prasowej w Pałacu Kultury i Nauki dziennikarze przypomnieli Trzaskowskiemu jego słowa sprzed 5 lat, z poprzedniej kampanii prezydenckiej, kiedy ocenił, że "najgorsze, co może być, to ten sam rząd, ten sam prezydent, z jednej partii". Dziennikarze pytali czy uznaje, że jego słowa są wciąż aktualne w sytuacji gdy jest on kandydatem KO, która współtworzy rząd.
Trzaskowski zauważył, że jego wypowiedź dotyczyła ówczesnej sytuacji, kiedy rząd tworzyła koalicja PiS i Suwerennej Polski. "Najgorsze, co mogło się nam przydarzyć, to prezydent, który jest całkowicie zależny od prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i który podpisuje w ciemno wszystkie ustawy" - podkreślił.
W jego ocenie, Andrzej Duda przez 10 lat swojej prezydentury nie pokazał "ani krztyny niezależności". "Rzeczywiście to był problem dla polskiej demokracji, że mieliśmy prezydenta, który był w stu procentach zależny od jednej partii politycznej" - uznał Trzaskowski. Jednocześnie kandydat KO zadeklarował, że jako prezydent byłby całkowicie niezależny.
Kolejne pytanie dotyczyło przyszłego kierownictwa Kancelarii Prezydenta. Trzaskowski ocenił, że jest jeszcze za wcześnie na wybór składu KPRP. "Jeżeli wygram wybory, jeżeli Polki i Polacy mi zaufają, wtedy będę podejmował tego typu decyzje i będę państwa o tym informował" - powiedział.
Trzaskowski był także pytany o wypowiedź szefa MSZ Radosława Sikorskiego, który wskazał, że "ludzie pana prezydenta" są ambasadorami w Nowym Jorku, Londynie, Kanadzie, Paryżu, Bukareszcie, Watykanie i w Pekinie.
Pytany, czy jako prezydent zwolniłby wymienionych ambasadorów z pełnionych funkcji, zapewnił, że przy wyborze pracowników dyplomatycznych będzie się kierował wyłącznie merytorycznymi kryteriami. "Byłem wiceministrem spraw zagranicznych, przez wiele lat pracowałem na rzecz polskiej dyplomacji, więc mam dosyć dobre rozeznanie, jeżeli chodzi o polską dyplomację" - zapewnił.
Podkreślił też, że uznaje kompetencje Sikorskiego i deklaruje z nim współpracę, choć - jak zaznaczył - może się zdarzyć, że jakaś nominacja zostanie przez Trzaskowskiego zakwestionowana.
Kandydat KO podkreślił, że najważniejszym zadaniem dla niego, będzie "próba odzyskania możliwości mówienia jednym głosem" w kwestii bezpieczeństwa kraju. Wskazał, że aby to osiągnąć, raz na dwa miesiące będzie zwoływał Radę Bezpieczeństwa Narodowego po to, by "informować wszystkie siły polityczne, co do sytuacji związanych z bezpieczeństwem w Polsce".
Dodał, że będzie "nakłaniał liderów wszystkich partii politycznych, bez żadnego wyjątku, żebyśmy w sprawach bezpieczeństwa mówili jednym głosem", ponieważ to "wzmacnia naszą rację stanu".
W kontekście sformułowania użytego przez premiera Donalda Tuska, Trzaskowski został zapytany czy jeśli zostanie prezydentem dopuszcza "jakiekolwiek działania, które byłyby nazwane +demokracją walczącą" i czy dopuszcza wycofanie wet prezydenta Andrzeja Dudy oraz jego wniosków do Trybunału Konstytucyjnego, którego "jego obóz polityczny nie uznaje".
Trzaskowski odpowiedział, że jeśli jest to pytanie o to czy lubi sformułowanie "demokracja walcząca", to odpowiada, że nie lubi, a postępować będzie zgodnie z kryteriami merytorycznymi.
W tym kontekście zaznaczył, że nie zgadza się z decyzją prezydenta Dudy o zawetowaniu nowelizacji ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych, która uznawała język śląski za język regionalny i jeżeli zostałby prezydentem a ustawa w tej sprawie by do niego trafiła, to ją podpisze.
Trzaskowski pytany o dwie pierwsze ustawy, które by podpisał, gdyby został prezydentem, odparł, że "byłyby to przede wszystkim te ustawy, które zostały zawetowane" przez prezydenta Dudę. Dodał, że ważna jest dla niego ustawa, która by "skończyła z dualizmem w wymiarze sprawiedliwości".
Zaznaczył, że rząd przygotował kilka kompromisowych rozwiązań ws. sądownictwa i statusu tzw. neosędziów. Zadeklarował, że jako prezydent będzie walczył o to by ustawa, która ostatecznie wejdzie w życie, była kompromisowa i "by doprowadziła do jasności i pewności orzeczeń". "Już analizujemy te zapisy, które są w ustawach, które przygotował rząd. Być może konieczne będzie zgłoszenie mojej własnej inicjatywy w tej sprawie, która będzie godziła w jak największym możliwym stopniu różne stanowiska, oczywiście wychodzące z tej samej przesłanki, że neosędziowie są powołani z pogwałceniem konstytucji i prawa" - powiedział kandydat KO. Dodał, że były propozycje kompromisowe, które wychodziły, według niego, naprzeciw postulatom prezydenta Dudy, ale nie uzyskały jego akceptacji.(PAP)
andr/ pab/ kmz/ mok/ par/ nl/ kmz/ mrr/