Dz

REKLAMA

Kobiecy pomysł na biznes: klub dla dzieci

Barbara Sielicka2013-07-06 06:00
publikacja
2013-07-06 06:00
Kobiecy pomysł na biznes: klub dla dzieci
Kobiecy pomysł na biznes: klub dla dzieci
fot. smerfuś / /԰쾱.

Czy mieszkając na wsi można osiągnąć sukces? Czy rola mamy i żony przekreśla osobisty rozwój? W przypadku Wioletty założenie rodziny i mieszkanie na wsi pozwoliło założyć dochodowy biznes. Problemem stali się jednak nieprzyjaźni urzędnicy.

OPIS
Źół: youtube.com

Wioletta Poczwardowska od ponad roku prowadzi klubik dziecięcy Smerfuś w Dobrczu i jest to jedyna tego typu działalność w tej miejscowości. Biznesem zajmuje się po godzinach, bo na co dzień pracuje jako urzędnik państwowy.

- Tak poważnie zaczęłam zastanawiać się nad własną działalnością, kiedy urodziłam drugie dziecko. W tym czasie podjęłam również naukę w Wyższej Szkole Gospodarki w Bydgoszczy, aby uzyskać odpowiednie kwalifikacje. Procedurę tworzenia klubu dziecięcego postanowiłam opisać w swojej pracy dyplomowej. Współpracując z wykładowcami, otrzymałam od nich wiele cennych rad , które wykorzystuję do dzisiaj - opowiada.

Wioletta kilka lat przygotowywała się do utworzenia klubu dziecięcego, gromadząc środki finansowe. Pieniądze te bardzo jej się przydały, ponieważ nie uzyskała dotacji na założenie firmy.

Musiałam się zmierzyć nie tylko z ustawą


Zakładając firmę, Wioletta wiedziała, że ta działalność gospodarcza jest uregulowana ustawą. To było dla niej wyzwanie, jednak musiała się zmierzyć również z innymi problemami, m.in. surowymi wymogami sanepidu i częstymi kontrolami z urzędu. Największą barierą było jednak dla niej obojętne podejście urzędników do wspierania rodziców. - Ustawa dotycząca klubów malucha oraz żłobków mówi, że dzieci przebywające w klubie mogą otrzymać dotację. Słowo „mogą”, jak twierdzą urzędnicy, oznacza, że urząd wcale nie musi nas wspierać - podkreśla.

OPIS

Źół: klub dla dzieci Smerfuś

W prowadzeniu klubu dla dzieci pomaga jej koleżanka ze studiów. - Połączyłyśmy nasze pasje i z zadowoleniem realizujemy się obie. Czas wspólnego studiowania umożliwił nam dobre poznanie się. Dlatego teraz nasza współpraca świetnie się układa - dodaje Wioletta.

W tak małej miejscowości nie da się nic ukryć


Już podczas remontu pomieszczeń przeznaczonych na klub dla dzieci po małej miejscowości rozchodziła się informacja o powstaniu klubu. Rodzice przychodzili rozmawiać, a nawet zapisywać swoje dzieci. Dzisiaj klienci, z którymi współpracuje Wioletta, polecają klub innym rodzicom. - Jest to dla mnie powód do dumy - opowiada. Jednocześnie pamięta swoją rozmowę z pierwszym klientem. - Byłam zdenerwowana, miałam tremę. Chciałam dobrze wypaść. Należę do kobiet szczerych, więc uczucia czy emocje, które przekazuję, są naturalne.

Każde przyjęcie nowego dziecka jest dla mnie sukcesem


Wioletta podkreśla, że robi to, o czym zawsze marzyła, dlatego cieszy ją przyjęcie każdego dziecka i rozmowa z każdym rodzicem. Jak sama mówi o sobie, ma w głowie wiele pomysłów do zrealizowania. Dlatego chce m.in. utworzyć centrum rozwoju dziecka, gdzie zorganizuje miejsca dla dzieci niepełnosprawnych.

Dodatkowo, wychodząc do klienta, organizuje bezpłatne kąciki zabaw na różnych festynach, dożynkach czy innych imprezach organizowanych przez gminę. W ten sposób ma bezpośredni kontakt z zainteresowanymi osobami. Publicznie pokazuje, w jaki sposób prowadzone są zajęcia z dziećmi oraz tworzy drzwi otwarte w klubie. Chciałaby również utworzyć klub aktywnej kobiety, gdzie będą prowadzone różne szkolenia - przygotowujące do rozmowy kwalifikacyjnej, wizażu itp.

- Jestem zdania, że szczęśliwa mama plus szczęśliwy tato daje w wyniku szczęśliwe dziecko. Klub ma wspierać rodziny, małżeństwa, gdyż one dają wstęp do budowania wymarzonego domu. Dlatego klub dziecięcy, dając tyle pozytywnych emocji, wyróżnia się od innych punktów opieki. Tworzony był przez lata z miłością i też w taki sposób podchodzimy do dzieci – podkreśla właścicielka Smerfusia.

Kluby malucha są niedoceniane


Zdaniem Wioletty praca z maluchami jest bardzo przyjemna, jednak nie należy do najłatwiejszych. W jej klubie przyjmowane są dzieci od roku do trzech lat. - Zależy nam, aby taką grupę dzieci integrować ze sobą. Chcemy, aby ich ciekawość życia była całkowicie zaspokojona. Traktujemy dzieci jak odkrywców świata i dlatego stworzyliśmy miejsce idealne dla ich rozwoju. Jesteśmy pedagogami, którzy pragną podążać za rozwojem każdego dziecka – zapewnia Wioletta.

Jednocześnie zauważa, że kluby malucha są niedoceniane i wielu nie wie, jakie niosą ze sobą zalety. - Niektórzy przypisują klubom historie, że klub to taka inna odmiana żłobka, gdzie dzieci ciągle płaczą, są wyłącznie w łóżeczkach itp. – opowiada właścicielka. A rzeczywistość jest zupełnie inna. Procedury utworzenia klubu są bardzo surowe. Sam lokal musi spełniać określone wymogi, aby uzyskać wpis do rejestru, który również jest drogi. W przypadku Wioletty wyniósł on 500 zł.

klub dla dzieci klub dla dzieci klub dla dzieci


Najbardziej boli ją jednak nieprzychylność ze strony urzędników, którzy niechętnie przyznają wsparcie dla tak małych dzieci. - Nadal staram się o dotację dla rodzin, aby koszty zbytnio nie obciążały rodzica, ale nie wyczuwam żadnej przychylności. To jest przykre, bo chciałabym zaoferować coś więcej, ale nie mogę. Z obserwacji sąsiednich gmin wynika, że tam sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Klubiki w tamtych miejscowościach są dotowane. Nie rozumiem, dlaczego jedne są, a inne nie, skoro wszyscy muszą spełniać wymogi tej samej ustawy - zastanawia się Wioletta.

I dodaje, że jej zdaniem ustawodawca popełnił duży błąd. - Nie może być tak, że w jednej gminie dzieci są wspierane finansowo, a w innych nie. Gdzie tu sprawiedliwość? Czy możemy mówić o równości? Z chęcią nawiązałabym współpracę z założycielami takich placówek, aby mieć możliwość wymiany informacji na ten temat. Ciekawi mnie, co czują inne osoby, które starają się działać na rzecz małych dzieci.

Moje plany na przyszłość…


Wioletta chciałaby w przyszłości otworzyć przedszkole, sale zabaw, wyprawiać imprezy okolicznościowe dla dzieci, tworzyć kąciki zabaw na salach weselnych. Marzy jej się również poradnictwo rodzinne. Ma pomysły na wiele lat działalności. A co najważniejsze: wierzy, że jej się uda.

Obawia się jednak jednego: że sparaliżuje ją kiedyś brak wsparcia dla osób aktywnych. - Czasami mam wrażenie, że tacy ludzie jak ja stają się problemowi dla urzędów. Urzędnicy nie do końca przychylnie patrzą na czyjeś ciekawe pomysły. Lepiej jest nie słuchać, nie patrzeć i ich zniechęcać. Ciężko mi jest to mówić, gdyż sama jestem urzędnikiem, ale tak jest – podsumowuje Wioletta.

Jednocześnie nie chciałaby oceniać wszystkich urzędników tak samo, ponieważ po sobie wie, że są i tacy, którzy lubią działać. W jej przypadku założenie działalności spowodowało wzmocnienie w empatię i dlatego do każdego interesanta potrafi teraz podchodzić indywidualnie.

Jeżeli jesteś kobietą przedsiębiorczą i prowadzisz własną firmę - napisz do naszej redaktorki! Dołącz do ponad 130 kobiet, które już to zrobiły, zaprezentuj się w naszym cyklu i podziel się z czytelnikami swoim doświadczeniem.

Barbara Sielicka
Dz
b.sielicka@bankier.pl

Ponad 130 kobiecych pomysłów na biznes

Kawiarnia dla dzieci
Serwis dla rodziców
Świetlica interaktywna dla dzieci
kawiarnia dla dzieci serwis dla rodziców świetlica interaktywna dla dzieci
Źół:
Tematy
Advertisement

dzԳٲ(4)

dodaj komentarz
~zuza
fajne zakładam dla dziewczyn
ʶٴdzԾ첹ń첹
Zapraszam do skorzystania z pomocy przy zakładaniu żłobków, klubów dziecięcych, przedszkoli i punktów przedszkolnych. Szczegóły oferty na stronie zakladamyprzedszkole.pl
~normalnie śmiech
ęԾ przeszkadza ... bo nie dał dotacji ! To mógł wymyśleć tylko dziennikarz, dla którego najważniejszy jest tytuł JEGO artykułu.
~lol
wniosek: każdy urzędnik przed zatrudnieniem musi wykazać się minimum 3-letnim okresem prowadzenia własnej działalności, może wtedy zmieni się coś w ich podejściu do człowieka. Póki co panuje hasło "taka pobłażliwość wobec interesantów jest niedopuszczalna; gotowi pomyśleć, że my tu jesteśmy dla nich"

ʴǷɾąԱ: Kobiecy pomysł na biznes

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki