„Nieznane drony” po raz drugi w tym tygodniu zaatakowały Moskwę i jej przedmieścia; stolica Rosji nie jest już fortecą, a w jej kierunku będzie przebijać się coraz więcej bezzałogowców – oświadczył w piątek Andrij Kowałenko, szef Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji przy Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy.


„Region moskiewski został dziś rano zaatakowany przez niezidentyfikowane drony. Szereg obiektów zostało uszkodzonych, zadziałały systemy obrony powietrznej, w wyniku czego na obszarach zamieszkania znaleziono pozostałości po rosyjskich (wystrzelonych przez rosyjską obronę powietrzną – PAP) pociskach rakietowych” – napisał Kowałenko w Telegramie. (https://t.me/akovalenko1989/8976)
Wcześniej media podały, że mer Moskwy Siergiej Sobianin poinformował o ataku czterech dronów, które zostały strącone, gdy leciały w kierunku rosyjskiej stolicy. W podmoskiewskich miejscowościach słychać było eksplozje, a na dachu jednego z budynków w samej Moskwie wybuchł pożar – przekazało Radio Swoboda.
Kowałenko zauważył, że choć przywódca Rosji Władimir Putin zdecydował o przeniesieniu zasobów walki powietrznej z innych regionów do Moskwy, miasto to „nie jest już twierdzą”. Wyjaśnił, że w wojnie z Ukrainą Rosja straciła wiele systemów radarowych i wyrzutni rakiet, co spowodowało deficyt i sprawiło, że wiele miejsc pozostało odsłoniętych.
„Mimo to Putin stawia głównie na Moskwę. Jednak ta stawka również nie działa. Rosyjska obrona powietrzna jest coraz aktywniej omijana, a technologie się rozwijają. Putin nie jest w stanie obronić Moskwy, a zagrożenie dla jej mieszkańców wynika z jego chorych ambicji i braku chęci zakończenia wojny” – napisał Kowałenko.
We wtorek władze Moskwy i obwodu moskiewskiego poinformowały, że w wyniku ataku ukraińskich dronów zginęły co najmniej trzy osoby. Według mediów atak wymusił czasowe zamknięcie dwóch lotnisk, wywołał pożary i uszkodził domy.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
jjk/ ap/