

Jeśli masz za sobą przynajmniej kilka lat doświadczenia na giełdzie, ten tekst zapewne opisze Twoje doświadczenia. Jeśli jesteś początkującym inwestorem, to niestety wszystko jest jeszcze przed Tobą.
Większość inwestorów traci 辱Ծą. I wcale nie dlatego, że są głupi, naiwni, nie mają wiedzy czy brakuje im informacji. Głównym wrogiem w inwestowaniu nie jest rynek, lecz my sami. Wszyscy nieustannie popełniamy te same błędy i dokładnie w taki sam sposób tracimy 辱Ծą.
Schemat jest stary jak sam rynek akcji. Zawsze jest tak samo. Pierwszy przychodzi optymizm i ochota do zainwestowania na giełdzie. Początkujący inwestor przez kilka tygodni lub miesięcy obserwuje rosnący kurs spółki i popada w coraz większe podniecenie, oczyma wyobraźni już widząc przyszłe zyski.
Inwestor jednak jest „sprytny” i nie kupuje drożejącego waloru, tylko czeka na korektę. Gdy notowania jego spółki znów zaczynają rosnąć, popada w entuzjazm i chwali się trafionymi inwestycjami. Wtedy na czołówkach gazet ukazują się sylwetki ludzi, którzy na giełdzie zbili fortuny, ceny akcji biją historyczne rekordy, a analitycy wieszczą dalsze wzrosty i kolejne lata świetnej koniunktury poprzedzone co najwyżej „lokalną korektą”. Tak właśnie wygląda szczyt hossy, czyli „punkt maksymalnego ryzyka finansowego”.
I tu przyjemne uczucia się kończą. Po pierwszych spadkach pojawia się lęk i zaniepokojenie. „To tylko lokalna korekta” – uspokajają się inwestorzy i dokupują akcje, uśredniając ceny. Ale ta przejściowa „realizacja zysków” trwa już szósty miesiąc, a kurs akcji spadł już o 30%! Wtedy pojawia się wyparcie. „Nie wierzę. Kto to sprzedaje?!” – krzyczą niedoszli milionerzy. „Na pewno się odbije! Przecież to dobra spółka i nie może spaść aż tak nisko!” – dodają sobie otuchy po utracie połowy kapitału.
Dz
Później przychodzi desperacja. „Jak tylko się odbije, sprzedaję wszystko” – dochodzą do wniosku inwestorzy. Ale walor nadal spada i ani myśli „odbijać”. Desperacja zamienia się w 貹Ծę, która zazwyczaj dość szybko prowadzi do kapitulacji. Inwestor mówi „dość” i wyprzedaje wszystkie akcje, nie patrząc na ceny.
Po gigantycznej stracie przychodzi ⲵęԾ. Każdy zastanawia się, gdzie popełnił błąd i dlaczego był tak głupi, że stracił większość zainwestowanych pieniędzy. W tym czasie notowania akcji powoli spadają coraz niżej i przy malejącym obrocie ubijają dno bessy. To „punkt maksymalnej okazji inwestycyjnej”, czyli legendarny DOŁEK. Pierwsze odbicie kursu inwestor kwituje stwierdzeniem: „pewnie znów spadnie”. I rzeczywiście na ogół znów spada, ale już nie pogłębia dna.
Przeczytaj także
Załamany inwestor wymądrza się: „a nie mówiłem”. Po czym akcje znów zaczynają szybko drożeć wpędzając stratnego nieszczęśnika w ę. Wielu mówi sobie, że już nigdy nie wrócą na giełdę, że to „kasyno” i banda oszustów. W atmosferze powszechnego ąٱ辱Ծ rodzi się nowa hossa. „To tylko hossa frajerów” – mówią doświadczeni przez los inwestorzy.
Po kilku miesiącach wzrostów i podwojeniu ceny akcji zaczyna wracać optymizm. „To jednak prawdziwa hossa!” – wnioskują inwestorzy i znów zaczynają się rozglądać za „atrakcyjnie wycenianymi akcjami”. Jest szansa, że w drugim cyklu inwestycyjnym wejdą na rynek wcześniej niż w pierwszym. Ale jeśli nie zmienią swojego myślenia o rynku i inwestowaniu, to swoją przygodę zakończą z takim samym wynikiem jak poprzednio.