Prezydent Turcji ponownie przedstawił swoje niekonwencjonalne poglądy dotyczące polityki monetarnej. Efekt był taki sam jak zwykle – turecka waluta wyraźnie się osłabiła.


Jak informuje Bloomberg, Recep Tayyip Erdogan mówił na tematy ekonomiczne w czasie wystąpienia w publicznej telewizji TRT.
- Rozmawiałem dziś z szefem banku centralnego. Musimy obniżyć stopy procentowe. Ustaliliśmy, że gdzieś w okolicach lipca i sierpnia stopy zaczną spadać – powiedział turecki prezydent.
Moment wygłaszania przez Erdogana tych słów łatwo odnaleźć na poniższym wykresie. Kurs USD/TRY błyskawicznie ruszył w górę, ustanawiając nowy rekord powyżej 8,70 TRY. Następnie sytuacja nieco się uspokoiła, jednak lira i tak jest słabsza niż przed wystąpieniem prezydenta.
Jak dodaje Bloomberg, wypowiedzi Erdogana towarzyszyło kolejne przedstawienie jego niekonwencjonalnych poglądów ekonomicznych. Turecki przywódca od lat powtarza, że jego zdaniem niskie stopy procentowe pomagają walczyć z inflacją, a nie – jak twierdzi przytłaczająca większość ekonomistów – stanowią paliwo dla wzrostu cen.
- Jeżeli wyeliminujemy obciążenia w postaci stóp procentowych, sytuacja się unormuje, ponieważ to stopy procentowe powodują inflację – powiedział Erdogan.
W tym miejscu warto przypomnieć, że w 2018 r. prezydent Turcji publicznie powiedział, że „stopy procentowe są matką i ojcem wszelkiego zła”, zaś w wywiadzie dla śledzonego przez całą finansową branżę Bloomberga oświadczył, że „stopa procentowa jest przyczyną, a inflacja jest skutkiem - im niższa jest stopa procentowa, tym niższa będzie inflacja”. Miało to miejsce tuż przed letnim krachem walutowym, który wywindował kurs USD/TRY do rekordowego wówczas poziomu 6 lir za dolara. Powrót do tamtej sytuacji Turcy przyjęliby zapewne z pocałowaniem ręki, gdyż mimo licznych wolt w polityce monetarnej ich waluta od lat znajduje się w trendzie spadkowym, którego końca – szczególnie w świetle wypowiedzi Erdogana – nie widać.
Sułtan na wojnie z bankiem centralnym i inflacją
Powiedzieć, że prezydent Turcji swoimi słowami wywiera presję na banku centralnym, to za mało. Wszyscy wiedzą, że brak dostosowania się do woli polityka oznacza koniec kariery w Centralnym Banku Turcji. Taki los w 2019 r. spotkał Murata Cetinkaye, który nie zgadzał się z poglądami Erdogana. Jego następca, Murat Uysal, utrzymał się w siodle 1,5 roku. Ostatniej zmiany szefa banku centralnego „Sułtan” dokonał w marcu tego roku – oczywiście wywołało to kolejny krach na lirze.
Pod koniec ubiegłego roku wydawało się, że Erdogan zmienił poglądy ekonomiczne lub przynajmniej przestał się przy nich upierać. Powołany w listopadzie 2020 r. i odwołany w marcu 2021 r. prezes banku centralnego Naci Agbal w pewnym stopniu przywrócił wiarygodność tej instytucji i podjął realną walkę z wymykającą się spod kontroli inflacją. W tym celu Rada Polityki Monetarnej tureckiego banku centralnego (TCMB) zdecydowała się na trzy podwyżki stóp procentowych, z których wszystkie były mocniejsze od rynkowych oczekiwań. Jak już jednak wiemy, reformatorskie zapędy nie potrwały długo i musiały ustąpić woli prezydenta. Nowym i wciąż urzędującym prezesem TCBM został Sahap Kavcioglu, którego nazwisko zapewne dopiszemy do powyższej listy, jeżeli nie zastosuje się do prezydenckich wskazówek.
Jeżeli zalecenia Erdogana zostaną spełnione, to Turcja zapisze się w historii jako kraj, który ciął stopy procentowe przy galopującej inflacji. Już teraz dynamika wzrostu cen nad Bosforem wynosi 17 proc. To trzykrotnie więcej od i tak wysokiego celu inflacyjnego ustalonego na poziomie 5 proc. rocznie.


Spektakularne rozmijanie się inflacji z celem banku centralnego to dla Turków nie pierwszyzna – po raz ostatni inflację udało się utrzymać w ryzach w 2009 i 2010 r., gdy świat wygrzebywał się z poprzedniego kryzysu. I tak tempo wzrostu cen w Turcji przekraczało jednak wówczas 6 proc.