W czwartek Sejm przeprowadzi drugie czytanie ustawy, która ma wprowadzić jawność cen mieszkań na rynku pierwotnym. Zdaniem prawników, projekt ma mnóstwo wad, za sprawą których o pełnej jawności nie będzie mowy.


Choć trudno nie przyznać słuszności idei wprowadzenia jawności cen mieszkań (tak jak ma to miejsce w przypadku innych towarów), to w obecnym kształcie, jaki przybrała propozycja ustawy zgłoszona jeszcze w lutym przez Polskę 2050, trudno nie nabrać przekonania, że zadziała on wybiórczo.
Zgodnie z projektem deweloperzy mieliby obowiązek podawania na stronach internetowych cen mieszkań (za cały lokal) oraz w przeliczeniu na metr kwadratowy. Musieliby informować także o wszystkich pozostałych kosztach ponoszonych przez kupujących, czyli m.in. cenach miejsc parkingowych czy ogródków. Dodatkowo kupujący mieliby mieć dostęp do cen historycznych.
Nowe przepisy mają więc przynajmniej w zamyśle autorów zakończyć proceder ujawniania cen dopiero po przekazaniu deweloperowi maila lub numeru telefonu, lub bezpośrednio w biurze sprzedaży.
Jak z kolei wynika z eksperymentu przeprowadzonego przez Przemysława Goldmanna ostateczna cena za to samo mieszkanie nie jest jednolita dla każdego i może różnić się nawet o kilkanaście procent.
Goldmann Research ujawnia: cena mieszkania zależy od twojego nastawienia
— Przemek Goldmann #Hołownia2025 #Zandberg2025 (@PrzemekGoldmann)
Przez ostatnie dwa miesiące wysłaliśmy 10 osób do biura znanego dewelopera we Wrocławiu, każda pytała o cenę tego samego mieszkania (X7C, ok. 100 m²). Efekt? Rozbieżność ofert na poziomie 2,6 tys. za m²!…
Jeśli procedowany projekt ustawy wejdzie w życie, jawność cen nie będzie jednak pełna. Pomimo aż 14 poprawek zgłoszonych we wtorek na posiedzeniu sejmowej Komisji Infrastruktury, wciąż w projekcie widnieje zapis mówiący, że obowiązek ujawniania cen ciążyłby na deweloperach jedynie w przypadku mieszkań już zbudowanych.
Tymczasem zdecydowana większość transakcji, nawet trzy czwarte jak na razie, odbywa się jeszcze na etapie dziury w ziemi i budowy.
– Obowiązek posiadania strony internetowej i podawania na niej cen lokali, będzie więc dotyczyć tylko sytuacji, gdy po zrealizowaniu przedsięwzięcia i wykonaniu umów deweloperskich, zostaną niesprzedane lokale i deweloper będzie chciał je oferować nabywcom – komentuje w rozmowie z Business Insiderem radczyni prawna dr Agnieszka Grabowska-Toś, ekspertka Komitetu ds. ܳdzś Krajowej Izby Gospodarczej.
Rozbieżne ceny? „Trudno udowodnić”
Prawnicy krytykują także poprawkę mówiącą, iż w przypadku rozbieżności pomiędzy ceną widniejącą na stronie internetowej a oferowaną w biurze sprzedaży, kupujący ma prawo do skorzystania z tej, która będzie niższa. Może być to pusty zapis.
Jak zauważa cytowany przez Business Insider prof. Bartłomiej Gliniecki z Uniwersytetu Gdańskiego, choć w przypadku sprzedaży detalicznej, np. w markecie sprawa nie jest skomplikowana, w przypadku cen mieszkań może być zgoła inaczej.
— W przypadku sprzedaży nieruchomości jest jednak inaczej z uwagi na wymóg zachowania formy aktu notarialnego — podkreśla prof. Gliniecki. – Poza tym, jak nabywca miałby zrealizować swoje żądanie? Bez akceptacji dewelopera zawarcie umowy sprzedaży w formie aktu notarialnego nie będzie możliwe. Alternatywnie nabywca może żądać stwierdzenia obowiązku sprzedaży przez sąd, co z kolei zajmie co najmniej kilkanaście miesięcy — dodaje.
Jeśli posłowie przegłosują projekt ustawy, deweloperzy będą musieli wcielić w życie nowe przepisy szybciej niż początkowo planowano – w ciągu dwóch, a nie sześciu miesięcy.