Po raz pierwszy od ponad trzech lat bank centralny Chin zaraportował wzrost rezerw złota. Zmiana jest jednak zdecydowanie mniejsza niż w 2009 r. i 2015 r., gdy Chińczycy przerywali wieloletnie "złote milczenie". Nie wyjaśnia również wielkiej zagadki ostatnich miesięcy, czyli gdzie podziało się przeszło 300 ton "królewskiego metalu".


Ludowy Bank Chin co miesiąc raportuje zmianę aktywów rezerwowych. Jednak o zmianie stanu posiadania złota informuje rzadko. Wcale nie musi to jednak oznaczać, że nie gromadzi "żółtego metalu". W kwietniu 2009 r. w chińskich skarbcu oficjalnie przybyło ponad 450 ton złota, a w czerwcu 2015 r. - przeszło 600 ton. Takie zakupy w jednym miesiącu są bardzo mało prawdopodobne.
Chińskie władze okres "złotego milczenia" przerwały w ostatnich latach jeszcze raz, informując w styczniu 2019 r. o zwiększeniu rezerw metalu o niespełna 10 ton. W kolejnych 10 miesiącach oficjalne rezerwy stopniowo rosły. Ale w listopadzie 2019 r. znów zapadła cisza. I trwała aż do dziś.


Bank centralny podał, że na koniec ubiegłego miesiąca chińskie rezerwy złota wynosiły 63,67 mln uncji trojańskich, czyli 1980 ton. To o blisko 32 tony więcej niż na koniec października.
Zmiana jest więc relatywnie niewielka. Szczególnie w zestawieniu z doniesieniami z ostatnich miesięcy. Pod koniec października Światowa Rada Złota poinformowała, że w III kwartale banki centralne kupiły rekordową ilość złota - niemal 400 ton. Nie podała jednak, która instytucja odpowiada za tak potężne zakupy. Niewiadomą pozostaje, kto nabył 307 ton metalu. W gronie podejrzanych znalazły się państwa notujące w ostatnich miesiącach ogromne nadwyżki handlowe, a więc m.in. eksporterzy ropy i Chiny.
Można się spodziewać, że Chińczycy będą stopniowo "odnajdować" złoto w swoim skarbcu. Oficjalnie dysponują obecnie 6. największymi rezerwami metalu na świecie. Więcej zgromadziły: USA (8133,47 t), Niemcy (3355,14 t), Włochy (2451,84 t), Francja (2436,5 t) i Rosja (2298,53 t).