Na czerwcowym posiedzeniu Rady Banku Centralnego Chile stopa polityki monetarnej (MPR) została obniżona o 25 punktów bazowych, z 6,00 % do 5,75 %. Była to już ósma redukcja z rzędu po tym, jak w lipcu chilijskie władze monetarne ścięły stopy aż o 100 pb., a we wrześniu i w grudniu „dołożyły” dwie kolejne obniżki po 75 pb. każda. Do tego doszło cięcie o kolejne 100 pb. pod koniec stycznia, 75 pb. w kwietniu oraz już tylko 25 pb. w maju.
W rezultacie główna stopa procentowa Banku Centralnego Chile znalazła się dokładnie na tym samym poziomie co stopa referencyjna w Narodowym Banku Polskim. To pierwsza taka sytuacja od 2006 roku. Polskę i Chile różni jednak stopa inflacji CPI, która u nas w maju wyniosła 2,5% i znalazła się idealnie w celu NBP. Natomiast majowy odczyt dla Chile to 4,1% względem 3-procentowego celu tamtejszych władz monetarnych. Trzeba przy tym wziąć poprawkę na fakt, ze w Polsce od lipca inflacja CPI podskoczy o przynajmniej 1 punkt procentowy za sprawą podwyżek cen energii.
Druga Polska na zachodniej półkuli
Nieprzypadkowo o chilijskiej polityce monetarnej na łamach Dz piszemy już od dwóch lat. To dlatego, że ten andyjski kraj wykazuje pewne podobieństwa do Polski. Podobnie jak u nas, tak w Chile w latach 80. XX wieku rządy sprawowała wojskowa junta (tyle że u nas wspierana przez ZSRR, a w Chile przez USA). To na wzór chilijski (aczkolwiek ze sporymi modyfikacjami in minus) wprowadzono u nas system OFE. Polska i Chile charakteryzują się też podobnym poziomem rozwoju gospodarczego pod względem PKB per capita. Oba kraje są znaczącymi producentami miedzi, a KGHM dokonał dużej inwestycji w złoża w chilijskim Sierra Gorda.
W ostatnich trzech latach połączyła nas jeszcze jedna analogia. Zarówno władze Chile jak i Polski „sprezentowały” nam bardzo wysoką inflację. W obu krajach zaczęła ona szybko rosnąć jeszcze na początku 2021 roku. W Andach sięgnęła ona 14%. U nas kilka miesięcy później szczytowała na poziomie ok. 18%. Różne było jednak podejście władz monetarnych.
W Chile za podnoszenie stóp procentowych zabrano się jeszcze w lipcu 2021 roku. W Polsce kilka miesięcy później. Władze monetarne w Santiago w ponad rok podniosły koszty kredytu z niemal zera (tj. 0,5%) do 11,25%. W grudniu 2022 roku inwestorom zakomunikowano, że to już koniec podwyżek. Od tego czasu inflacja CPI w Chile obniżyła się z 14% do ok. 4%. Dla porównania, w Polsce odnotowaliśmy spadek z 18,4% do 2,0% w marcu. Tyle tylko, że od lipca polska inflacja znów wzrośnie i nie wiadomo, kiedy ponownie powróci w okolice 2,5-procentowego celu NBP.
Przez ostatnie miesięcy zmieniło się jedno. Zarówno w Polsce jak i w Chile mamy wyraźnie dodatnie realne stopy procentowe liczone ex post. To znaczy, że nominalne stopy w bankach centralnych obu państw przewyższają inflację CPI za poprzednie 12 miesięcy. To miła odmiana po tym, jak w latach 2017-23 realna stopa procentowa NBP pozostawała ujemna.